sobota, 30 grudnia 2017

Nowe ...stare...Tu i teraz...



Zostawiam sobie i Wam kochani 
 idealną myśl  na podsumowanie roku :

Zasługuję na to, co najlepsze.
Dlatego zostawiam za sobą wszystko, 
co już mi nie służy i w pełni otwieram się na nowe...
otwieram się na kreowanie przyszłości 
Żyję tu i teraz ...

Niech się zadziewa

Pozdrawiam serdecznie

Marysia  

:))))


 









piątek, 22 grudnia 2017

Świąteczny czas...



 Kochani życzę Wam abyście ten świąteczny czas przeżyli  po swojemu, 
w zgodzie ze sobą, dbając o siebie  i swoje potrzeby. 
Bo tylko wtedy, gdy dobrze zadbamy o siebie samych, jesteśmy w stanie zatroszczyć się o innych...
Życzę Wam również na co dzień , nie tylko od święta - wewnętrznego uśmiechu ..
zgodnie ze słowami uzdrowiciela z Bali , który w filmie " Kochaj, jedz i módl się mówił Julii : 
" niech Twoja wątroba się uśmiecha...
połóż ręce na sercu, uśmiechaj się do serca, 
wypełnij je miłością, radością, wdzięcznością za wszystko co osiągnęłaś, 
co masz, z serca - promieniuj miłością do każdego organu, 
powoli, nie spiesz się, możesz mówić do każdego organu, 
wymieniając go i dziękując za to , co robi w Twoim ciele, 
z uśmiechem wypełnij ciało wodospadem złotego światła i mówiąc do każdej komórki 
- Kocham Cię, dziękuję Ci, że podtrzymujesz moje życie..."


piątek, 13 października 2017

Uwielbiam...



                                                                                   
Zasłuchana pocztówka z wakacji

poniedziałek, 25 września 2017

Dzisiejsza chwila...

Nabałaganiłam dziś w kuchni...znowu...
w piekarniku rośnie chleb...
odgrzewam fasolkę...
czajnik piszczy...
odpoczywam w przerwie pomiędzy...
rybki pływają w akwarium a ryby śpiewają w Ukajali ...
pachnie  w całym domu cytrynowym aromatem...
 w lawendowym kubku popijam herbatę z pokrzywy ...
Kocham bez umiaru...



piątek, 21 lipca 2017

Cud(o)wne chwile dnia codziennego...po prostu ...

Zwykło się uważać za cud chodzenie po powierzchni wody 
czy unoszenie się w powietrzu, 
ale myślę, że prawdziwym cudem jest chodzenie po ziemi. 
Każdego dnia uczestniczymy w cudzie, 
z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy:
 niebieskie niebo, białe chmury, zielone liście, ciekawskie oczy dziecka 
– nasze własne oczy. 
Wszy­stko jest cudem.

" Cud uważności "



piątek, 16 czerwca 2017

Zmiany...


Kochani , w najbliższym czasie może mnie być mało , 
troszkę jak cień będę przemykać , 
być może tylko skrótowo zaznaczać że jednak nadal jestem . 

Zmienia się moja rzeczywistość ...
nastał czas na nowe...


piątek, 19 maja 2017

10 faktów i jeszcze coś czyli bajka o Dalii ...

 WSTĘP

Bajka będzie nie długa nie krótka ... tyle co 10 faktów...no ...chyba że wymknie się z pod kontroli i zacznie żyć własnym życiem - za ten fakt autor nie odpowiada , gdyż życie jest zbyt nieprzewidywalne


ROZDZIAŁ I



A było to tak :
Za górami , za lasami , za morzami i dolinami...
hmmm a może jednak nie tak... 
od nowa
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie ....
stop- korekta...jeszcze raz...
Pewnego dnia na Dzikim Zachodzie zamieszkała Dalia , TAK ...tak właśnie było .
Dalia lubiła spokój, góry  i przyrodę , a dzięki znajomości z pewnym wpływowym wodzem Indian  spełniło się jej marzenie . W najbardziej pięknym i niezwykłym prezencie bez okazji , otrzymała piękne siedlisko z pięknym luksusowym wigwamem na środku pola , nieopodal pasły się piękne dzikie łaciate konie a gdzie okiem sięgnąć rozpościerała się piękna cudowna przestrzeń nieskalana żadnym dymiącym kominem .
Ten wielce hojny, szlachetny i sprawiedliwy Indianin był jednym z wodzów przewodniczących -  Federacji Zjednoczonych Plemion Indiańskich o wdzięcznej nazwie " W kupie siła - nie damy się bladym twarzom i już "  -  a jego imię brzmiało Winnetou ( w tłumaczeniu z indiańskiego -  Płonąca Woda  )
Winnetou i Dalia znali się już od dziecka, to znaczy Dalia znała Winnetou od dziecka bo dzielny Indianin który już wtedy był pełnoletnim wodzem , niestrudzenie przecierał szlaki ku zjednoczeniu swego narodu i współpracy pomiędzy narodami a dziecięca Dalia podziwiała go za jego odwagę i szlachetność. Zaczytywała się w zapiskach reporterskich Karola Maya który z pierwszej ręki relacjonował jego poczynania a także oglądała transmisje na żywo przedstawiające niezwykłe przygody wodza i jego przyjaciela o ciężkim do wymówienia przydomku  Old Shatterhand (w tłumaczeniu Grzmiąca Ręka).
Old S. - budząca respekt Grzmiąca Ręka , był białą twarzą pochodzącą z tzw. Europy, starego kontynentu gdzie mieszkały same blade twarze , no prawie same... w każdym razie zdecydowana większość bladych twarzy . Całe to zamieszanie  zaczęło się właśnie tam, za sprawą niejakiego Kolumba ,który uparł się aby odkrywać nowe ziemie. Ostatecznie zamiast dopłynąć do upragnionych  Indii - Kolumb niespodziewanie  odkrył nowy kontynent i jego czerwonoskórych mieszkańców. Cały szczęśliwy wylądował na ziemiach Indian, którzy wtedy jeszcze nie nazywali się Indianami bo przecież nie mieszkali w Indiach tylko u siebie . Prawdziwi Indianie mieszkali sobie całkiem gdzie indziej i wcale nie zwali się Indianami tylko hindusami . Ogólnie to nieco dziwna historia  i inna bajka...

A na nowy kolumbowy kontynent poczęli napływać hurtem coraz to nowi bladzi osadnicy ,którym wszędzie  było za ciasno i wciąż szukali nowych miejsc , lekceważyli przy tym sobie  fakt,  że te nowe dla nich miejsca były już przecież zamieszkane i dla rdzennych mieszkańców były bardzo stare.  Blade twarze nie znały umiaru i nie respektowały żadnych świętości, chyba ze ich własne .
Nie ma się więc co dziwić ze Indianie , potężnie już zezłoszczeni bezczelnością przybyszów - wzięli się i zjednoczyli, pokazując bez ogródek kto rządzi na ich własnym terenie ...stanęli ramię w ramię, pióropusz przy pióropuszu i przemówili jednym potężnym głosem.  W rezultacie powstała  Federacja Zjednoczonych Plemion Indiańskich o  wdzięcznej nazwie " W kupie siła - nie damy się bladym twarzom i już " , na wszelki wypadek wodzowie założyciele w swej mądrości dodali : "ani żadnym innym kolorom twarzy  i ponowne już "  , ale ze względu na zbyt długą nazwę używano jej tylko przy oficjalnych uroczystościach .
Wracając do bladych twarzy - nie da się ukryć że Dalia także takową była, nawet bardzo białą twarzą -na szczęście szlachetne  idee krzewione przez Winnetou przyniosły efekty , a jego przyjaźń z Old S. zapoczątkowała piękne relacje pomiędzy "twarzami" różnych kolorów - szczególnie biało - czerwonymi .  Relacje te opierały się oczywiście na wzajemnym szacunku i tolerancji , pokazując dla odmiany że tak też można .

 W tej sytuacji federacyjny zapis o nie dawaniu się - dotyczył jedynie  wrogich agresorów chcących zagarnąć święte ziemie Indian  . Dalia zagarniać ich nie chciała , tym bardziej że otrzymała je w pięknym prezencie , więc mogła swobodnie rozkoszować się cudownie świeżym nieskażonym powietrzem i pięknymi widokami. Trzeba przyznać ze Indianie umieli dbać o swe ziemie , przecież były święte i jako takie z szacunkiem były traktowane. Serce Dalii, radowało się na ten widok , czyste powietrze, łąki, góry , czyste rzeki i zwierzę wszelkiego rodzaju swobodnie przemieszczające się a wśród nich ich król - bizon . Dalia wiedziała że gdyby nie w porę podjęta decyzja o Zjednoczeniu  , wszystko to mogło inaczej wyglądać.  

Indianie mają pewien zwyczaj ...nie przywiązują się zbytnio do swoich imion i bardzo lubią nadawać nowe – bacznie obserwują takiego delikwenta , co lubi , czym przykuwa uwagę lub jakiego dzielnego lub mniej dzielnego czynu dokonał . I wtedy...pyk...mają go …. jest to nieco ryzykowne , bo wyobraźnię mają dość nieograniczoną . Taki na przykład „Tańczący z wilkami „ na pewno odetchnął z ulgą gdy otrzymał swe piękne imię , mógł przecież skojarzyć się z czymś innym .
Pewnego razu...Indianie jak to Indianie   - ocknęli się zaskoczeni, i stwierdzili że owa Dalia mieszkająca po sąsiedzku – nie ma prawdziwego imienia . Postanowili czym prędzej nadrobić tą gafę . Zebrali wielkie zgromadzenie , zagrali na wielkich bębnach, rozpalili wielkie ognisko przy którym w wielkim kręgu zasiadła starszyzna z wielkimi pióropuszami na głowie . Zapalili fajkę pokoju , bo Dalia była bardzo pokojowa i kiwając w pomyślunku głowami, radzili nad imieniem. Radzili i radzili i...nie mogli się zdecydować . Propozycji było wiele , wiadomo - każdy ma inne spojrzenie . Wystarczy wspomnieć kilka takowych : "Tańcząca gdzie się da" , bo okazję do tańca znajdzie wszędzie - wyczyniając przy tym istne pląsające harce  lub  "Ta co ma wiatr we włosach" bo cieniutkie i delikatne , inne niż u kobiet i mężczyzn a nawet dzieci indiańskich są ,to ciągle wiatrem rozwichrzone ma ( te włosy ) . Ten wiatr przyniósł widocznie inspirację bo zaraz zaproponowano „ Ta co ją wiatr porwać może, ho ho ” - bowiem krucha i wagowo lekkawa była , to i wiatr bardziej porywisty mógłby w dal zanieść że ho, ho .
Ostatecznie osiągnięto porozumienie i zgodnie zatwierdzono NOWE IMIĘ .
Tanecznym krokiem na środek kręgu wystąpił Wielki Szaman, z pomalowaną twarzą i grzechotką w ręku - zaintonował śpiewnym głosem :
  • Ogłaszamy wszem i wobec ( w tle bębny i grzechotka ) w całej Federacji , że ta co ją do tej pory Dalią zwano – nowe otrzymała Imię ( w tle znów odezwały się bębny i zagrzechotała grzechotka )
  • Brzmi ono...- wszelki dźwięk zanikł w jednej chwili i wszystkie uszy nastawiły się na odbiór
  • " Z głową w chmurach " - dokończył gromkim głosem - bo zdaje się czasem , zwłaszcza gdy obłoki nisko nad ziemią krążą że ku nim odlatuje , stapiając się w jedno . ..
O,O,O,O,O, ładnie – zawołali z aprobatą wszyscy zebrani uderzając dłonią o usta tak ...że wyszło głośne ŁO, ŁO, ŁO, ŁO ... łaaadnieeee...a Dalia odetchnęła z ulgą na to poetyckie skojarzenie.
Ale to jeszcze nie koniec ...po Wielkim Szamanie wystąpiła Wielka Fibula ( w tłumaczeniu Ta co ma rozrzucone myśli ) i zawołała :
  • Z głową w chmurach „ opowiedz nam teraz swoją historię .
Indianie bowiem lubowali się w wszelkiego rodzaju opowieściach, które snuli przy ognisku a nawet odtwarzali różne scenki , tańczyli i śpiewali. Najważniejsze jest to że wspólnie spędzali czas i dobrze się przy tym bawili .
Serce Dali nie przywykłe jeszcze do swego imienia choć instynktownie czuło ze jest jej bliskie - zadrżało .
  • Historię ? - zapytała , a wszystkie obecne głowy i pióropusze skierowały się w jej kierunku – ale jaką historię ?
  • Takie 10 faktów o sobie, których nie znamy ...na ten przykład może być – odpowiedziała rezolutnie Wielka Fibula i wszystkie głowy i pióropusze przytaknęły jej z uznaniem .
  • Ach tak - 10 ? - powtórzyła machinalnie Dalia... to znaczy teraz już „Z głową w chmurach „ - aż 10 ? - zdrętwiała , gdyż co jak co ale Dal...hmmm...to jest „Głowa w chmurach” z opowieściami była na bakier . Chętnie słuchała, chętnie czytała ale snucie swojej własnej opowieści ? Takiej własnej historii nieznanej można by rzec ?
Na zachętę , Indianie zaintonowali  swoje OOOOOO które wyszło jako ŁOŁOŁOŁO , zatarabanili przy tym w co się dało - w bębny małe i duże, grzechotki , w piasek pod stopami i kijaszkiem o kijaszek ...po czym wlepili swój wzrok w ...nowe źródło opowieści ( czyli wiadomo kogo )
 
  • No dobrze...postaram się tak w skrócie ( jak mi się uda ) aby  was nie znużyć, bo wszyscy przecież czekamy na te tańce i skakańce co po opowieści mają się zacząć  - Dalia podwójnego imienia , a może i potrójnego ( kto by tam liczył ) położyła dłonie na biodrach i zatańczyła wesołoooo -  Co jak co - zawołała -  ale tańce uwielbiam ( 1 )  to już wiecie ale wam jeszcze powiem   ...kołysać się i podrygiwać w takt muzyki, tak swobodnie na luzie i śpiewać też . Kiedy byłam dziecięciem  - usłyszałam arię operową - byłam tak nią oczarowana i  zachwycona  że od tej pory zaczęłam wydobywać z siebie  z wielkim upodobaniem podobne dźwięki ( tak na marginesie, myślę że razem z niejaką Florence  stworzyłybyśmy piękny duet  )  . Do znudzenia słuchałam  Habanery z Carmen i Chóru niewolników z opery Nabucco . Swoja własną , niepowtarzalną technikę śpiewu szlifowałam  na blokowej klatce schodowej , gdzie echo niosło az miło - lamuuur....lamuuurrrr  i oooohoooohooo . A i dziś gdy jestem w  radosnym nastroju zdarza mi się podśpiewywać ...tylko nie rozumiem dlaczego gdy ja jestem taka radosna, co niektórzy zasłaniają uszy....
  •  ( 2 )Jestem uporządkowaną bałaganiarą.. w moim chaosie jest metoda...do chwili gdy ktoś mi go nie zaburzy ....lub wymknie się  z pod kontroli. Wtedy zakasuję rękawy...i wszystko wraca na swoje miejsce...na jakiś czas...dość krótki - przyznaję . Ogólnie bardzo lubię porządek .... każda rzecz  w domu ma swoje miejsce ...naprawdę nie wiem jak to się dzieje że je niepostrzeżenie zmienia, przecież wciąż ulepszam pod względem praktycznym, wprowadzam organizery przestrzeni w szafach, na biurku, regałach itp. Moje rzeczy lubią się przemieszczać i tyle, czasem nawet bawię się z nimi w chowanego - są w tym dobre ale ja też. Jak to mawia Marido, jestem mistrzynią  w odnajdywaniu rzeczy zaginionych...we mnie ostatnia nadzieja, jak ja ich nie znajdę - to znaczy że przeszły do innego wymiaru  :)
  •  ( 3 ) Taki paradoks - uwielbiałam szkołę i poznawanie nowych rzeczy  - ale w tym wszystkim nie znosiłam oceniania, klasyfikacji,  szablonowego narzucania bez możliwości wymiany myśli , tych wszystkich niepotrzebnych regułek i ciasnych umysłów. I tak już mi zostało. W rezultacie - szkoła stała się dla mnie miejscem nieprzyjaznym.   Smucą mnie stracone  możliwości  , niewykorzystany potencjał . Moim marzeniem jest przemiana w całym w szkolnictwie - wzorem szkół takich jak  Waldorfska, Montessori  czy Summerhill 
  •  ( 4 ) Odkąd pamiętam unikam konfliktów, sporów, kłótni i innych takich podobnych spraw ,  stałam się przez to wbrew wszelkiemu rozsądkowi samozwańczym rozjemcą   . Takie łagodzenie bowiem nie zawsze dobrze się kończy dla mediatora tkwiącego w samym oku kapryśnego i nieprzewidywalnego cyklonu . 
  •  ( 5 ) Do tej pory nie udało mi się opanować sztuki pakowania .Przed każdym wyjazdem mam z tym problem  w dodatku pakuję się przeważnie na ostatnią chwilę ,choć obiecuję sobie zrobić to wcześniej  . Mam dylematy co sie przyda...ja po prostu uważam że przyda się ...dużo rzeczy - które ku mojemu zaskoczeniu nie chcą wejść do walizy. W końcu udaje mi się je jakimś cudem upchć a na miejscu okazuje się że  i tak z nich nie korzystam a na dodatek tej naprawdę potrzebnej rzeczy i tak nie ma.   I tak za każdym razem...przyznam że jak mam się pakować to od razu odechciewa mi się podróży .
  • ( 6 ) Wolę kameralne sklepiki od dużych marketów i tych drażniących dźwięków  serwowanych klientom z głośników. Wyprowadza mnie z równowagi  i to o zgrozo - najczęściej w lokalach, gdzie powinien panować przytulny klimat - byle jaka głośna muzyka bez składu i ładu , najczęściej serwowana z programów telewizyjnych. 
  • o juz za połową ....superek...mam nadzieję  ze was nie nużę .... no to lecę dalej...( 7 ) Raz w życiu byłam w cyrku i ponownie by mnie wołami tam nie zaciągnęli. Klauny wystraszyły mnie tak bardzo że od tego czasu nie mogę na nich patrzeć i irytuje mnie wszystko co z cyrkiem związane  . Chyba podobne uczucia miał scenarzysta horroru z klaunem w roli głównej , ze wpadł na taki pomysł - rozumiem go doskonale - filmu oczywiście nie oglądałam . Brrr....przeszywa mnie dreszcz przerażenia na sam ich widok .
  • ( 8) Uwielbiam fantastykę naukową i kosmos ... od dziecka zaczytywałam się w książkach o tej tematyce , myślę że stało się tak za sprawą tego komiksu .  Choć  takie obrazkowe historie mnie jakoś nigdy nie pociągały i zdecydowanie wolałam tradycyjne książki , tą byłam po prostu zachwycona. Fantastyka naukowa wciągnęła mnie na całego i połknęła w całości...
  • ( 9 ) Od dwóch lat nie jem mięsa ...można rzec ze jestem tak jakby wegetarianką :) Tak jakby , bo czasem skuszę się na rybkę …eksperymentuję też z kuchnią pięciu przemian i jej pięcioma żywiołami :)
  • ( 10 ) Od dwóch lat także piję kawę...tak, tak dopiero od dwóch ale pod pewnym warunkiem... musi to być kawa wg pięciu przemian – gotowana z przyprawami , obowiązkowo z miodem , czasem z dodatkiem mleczka kokosowego – innej nie tykam .Wystarczy raz dziennie rano lub tylko w weekend ,koniecznie bez pospiechu  .  Sam rytuał ( jak ja to nazywam ) jej przyrządzania i powolne delektowanie się  wprowadza w piękny nastrój . Wcześniej nie piłam kawy – wręcz jej nie znosiłam i mnie odrzucała, a tu proszę połączenie żywiołów ognia, ziemi, metalu, wody i drzewa utworzyło smakowy cud.

    Nooo , dziękuję wam bardzo za uwagę , dobrnęłam do końca - mam nadzieję że wszyscy są jeszcze przytomni - zaśmiała się  " Z głową w chmurach " lekko zaniepokojona , bo jakoś tak cicho się zrobiło przy tym wielkim ognisku i tylko trzask palących się gałązek słychać było  .
    Zgromadzeni potwierdzili głośnym  : ŁOO, ŁOOO, ŁOOO  i odetchnęła  z ulgą , Indianie tak już mieli że jak słuchali - to słuchali i miało być cicho ....a teraz jak już wysłuchali to  kombinowali jak odegrają te sceny co usłyszeli i odśpiewają po swojemu opowieść .
    tym sposobem przeszli płynnie  do bardziej rozrywkowej części spotkania . 
    Tańczyli   , śpiewali  i wspaniale się wszyscy bawili aż do bladego świtu . 
    A wtedy Dalia  tanecznym krokiem udała się na spoczynek  , w dłoniach trzymała okrągły przedmiot z piórkami zwany łapaczem snów który otrzymała od szamana. A przykładając głowę do poduszki pomyślała  - jawa to była czy sen jakowyś ?  

    Na tym etapie szanowny czytelniku ( jeżeli dotrwałeś do końca ) tą opowieść zakończymy
    10 faktów zatoczyło koło i ułożyło się do snu  .





     


     

niedziela, 30 kwietnia 2017

I mamy majówkę ;)))

Udanej majówki ...
przede wszystkim pozytywnej aury wokół  ,bez względu na stan pogody !


Zróbmy coś dla siebie...tak po prostu...

przyszła dziś do mnie  - kąpiel w ziołach :)

może pachnąca lawendowa ? 
pozostał mi jeszcze ostatni woreczek  fioletowego suszu...
w sam raz

Bo przecież lawenda  ma magiczne właściwości ,
odczaruje każdą pogodę ...
czyści drogi oddechowe, wyciągnie z chandry ,
depresji, uspokoi jelita, przyniesie  lekkość w całym organizmie...

A potem uraczyć kubki smakowe  aromatyczną herbatką z tej cudownej rośliny
albo moją ukochaną z imbirem, goździkami , cytrynką i  miodziem ...

Taaak takie drobne ( czyli wielkie )   rzeczy działają cuda.
 ummm...ten zapach ...ten smak działa na zmysły .
Do tego muzyka duszy ...świece...
 NO...i  jest plan :)






wtorek, 25 kwietnia 2017

Stan ducha...

 
 Spokojna jestem w ciszy. - Nie chcę myśleć więcej

- co mną jest gdzieś odeszło w jakimś tajnym celu -

Patrzę w ogród zamkowy na róż sto tysięcy

marząc o przetowłosym mych wdzięków minstrelu.



Staję cicho wśród bytu. - Próżnię mam za czołem

w woni ziela usypia się krwi mojej tętno...

Bezczucie w szarej płachcie za królewskim stołem

siadło - i będę dzisiaj nieżywą i piękną. -



Lecz znam czary i wróci wśród serca uderzeń

dusza moja namiętna jako skrzypek blady -

królowa burz wiosennych i bolesnych wierzeń

Niechaj mi zajrzy w oczy książę mej ballady...





Maria Pawlikowska - Jasnorzewska

1921
                                                        



wtorek, 18 kwietnia 2017

Miło , ogrodowo i wesoło :)

Wiosna to czas sadzenia wszelkiego rodzaju roślinek - postanowiliśmy w tym roku po kilkuletniej  przerwie powrócić do hodowania własnych warzywek . Ogródka warzywnego zamienionego na chwile obecną w trawnik nie ruszaliśmy,niech sobie będzie- jedynie pod płotkiem posadziliśmy rabarbar, dynię, cukinię i ogórki . A marido wpadł na pomysł samodzielnego wykonania warzywniaka i zielnika, coś na ten wzór o tutaj .  Jest już obsiany i przykryty flizeliną co by przy tej naszej zmiennej i nieprzewidywalnej aurze nie dał się przymrozkom .  Ziółka też posadzone - mój pierwszy zielny  świat ...a teraz przyszedł czas na kwiatki ...kolorowe...pachnące...mamiące swym wdziękiem motyle, pszczoły i  nasze oczy .
Zwłaszcza o pszczołach myślimy z troską , aby im zapewnić pod dostatkiem t.zw pożytku * zwracamy więc szczególna uwagę aby kwiaty były odpowiednie  .
Zamówiłam w sobotę różnego rodzaju mieszanki miododajne aby w majowy weekend  pobawić się trochę w ziemi i je posadzić :) Prognozy pogodowe są na ten czas nader łaskawe i mam nadzieję ze nie ulegną zmianie :)

To tyle o ogrodowych  zaplanowanych i wykonanych pracach...a teraz chciałabym się podzielić treścią wiadomości którą dziś otrzymałam ze sklepu ze wspomnianymi nasionkami . Owa nietypowa wiadomość "uśmiechnęła" mnie porządnie i sprawiła że pomimo ziąbu ( u nas +trzystopniowego ) zrobiło się ciepło :

Dostąpiliśmy zaszczytu skompletowanie Twojego zamówienia....hmmm tu już miałam przeczucie  ze będzie nietypowo :)

Witaj Maria
Jak Ci mija dzień? W naszej firmie poważne zmiany! Tak dokładnie zmiany i to dzięki Tobie!
Jak zawsze w ciągu dnia wypijamy 12 litrów kawy, tak dzisiaj było zupełnie inaczej. Gdy tylko doszliśmy do Twojego zamówienia w całej firmie zapadła 10 sekundowa cisza, po czym wszyscy odrywając się od komputerów pobiegli na magazyn by dostąpić zaszczytu spakowania paczki dla Ciebie.
Basię pobiła Kasia, a Ada popchnęła w progu Konrada. Szef musiał interweniować. Zrobiliśmy zebranie by komisyjnie znaleźć rozwiązanie. Patrycja wygrała, ciągnięcie zapałek i to Ona pakuje bez zbędnych przechwałek.
Gdy Patrycja Twoje zamówienie skompletuje, o wysyłce Cię poinformuje. 

P.S. Mamy nadzieję, że rozumiesz nasze poczucie humoru ;-)

 Z ogrodniczym pozdrowieniem

Zespół obsługi Twoich zamówień


 ******


Przytakuję ochoczo...rozumiem doskonale i świetnie się w nim odnajduję... :)))
Tak bardzo, że musiałam się tym podzielić :)












Aktualizacja : wszystko dziś zasypane śniegiem..ajaj ...



* pożytek - zebrane przez pszczoły surowce pochodzenia roślinnego, wykorzystywane przez nie do wyrobu miodu

środa, 12 kwietnia 2017

Jesteśmy z tego samego materiału, co nasze sny - Szekspir

Śnił mi się dzisiaj sen... jak co noc ...na brak snów nie narzekam...choć usłyszałam niedawno w rozmowie że niektórzy nie śnią lub co bardziej mi sie wydaje nie pamiętają zupełnie swoich snów.
Zdziwiło mnie to niezmiernie, gdyż co jak co ale sny miewam...i to bardzo intensywne...niektóre tak realistyczne że namacalne inne zaś zagmatwane w swej symbolice ....i abstrakcyjne ...
Chyba powinnam je spisywać ...może wtedy  senna układanka ułoży się w całość...podobno sny są portalem do poznania siebie...
Od starożytnych czasów przypisywano snom ogromne znaczenie , spisywano - poddawano analizie i odpowiednio interpretowano - w sumie była to niejako dziedzina mistycznej nauki .
Cóż , trudne to zajęcie i łatwo o nadinterpretację - sen moim zdaniem choć przesiąknięty archetypami i świadomością zbiorową - nadal jest naszym  lustrem i tylko my sami możemy go zrozumieć - to osobisty przekaz nieświadomej wewnętrznej mądrości . To nasze skojarzenia są ważne...przecież każdy może mieć inne - po za elementami wspólnymi przypisanymi świadomości zbiorowej - to skojarzenie osoby śniącej zawsze jest najważniejsze. Kropka - takie jest moje zdanie :)
Podobno  przesypiamy jedną trzecią naszego życia... co noc odwiedzamy krainę Morfeusza ...krainę gdzie istnieje wiele portali do innych rzeczywistości naszego umysłu ...
Ba, szamani hawajscy - uważają nawet że wszystko jest snem a naszą rzeczywistość tworzymy przy jego pomocy - życie to wspólne śnienie " sny są rzeczywiste, a rzeczywistość jest snem. To, czego doświadczamy w danym momencie, jest tylko jednym z wielu snów...
Ciekawe...jeden nie kończący się sen 

 Dzisiaj w swych sennych przygodach , zawędrowałam na międzynarodowy zjazd przedstawicieli przeróżnych ras i kultur . Każdy z delegatów czekał na kogoś , w miejscu podobnym do poczekalni na lotnisku . W oczekiwaniu na ta osobę umilałam sobie czas rozmową z innym oczekującym delegatem , który w pewnym momencie przerwał rozmowę mówiąc  :
- " o jest Nelson , na niego czekam "
Spojrzałam w stronę w którą patrzył i ujrzałam Nelsona Mandelę , mój rozmówca ucieszony złapał pana Mandelę pod ramię i gdzieś pomaszerowali żywiołowo dyskutując.
Po chwili z tego samego miejsca wyszła inna grupa osób, i choć nie wiedziałam na kogo czekam od razu  rozpoznałam tą osobę . Podobnie jak mój poprzednik powiedziałam ucieszona :
- o jest ojciec Klimuszko ...po czym delikatnie wzięłam go pod ramie i ruszyliśmy w określonym kierunku,  ku sali wykładowej. Ojciec Klimuszko okazał się bardzo delikatnym zasuszonym staruszkiem o cichym głosie lecz wielkiej energii i mądrości . Zajął miejsce wykładowcy a ja usiadłam w pierwszym rzędzie ...sala zapełniła się i zaczął się wykład - niestety nie pamiętam o czym była mowa - jedynie moment gdy ojciec Klimuszko zapowiedział gościa honorowego , którym była ...Krystyna Janda . Pełna energii wkroczyła do auli i żywiołowo z pasją zaczęła coś opowiadać przy pełnym poparciu ojca Klimuszki- tu znów nie pamiętam co mówiła . W pewnej chwili przerwała , gdy powstał szum - to kilka osób opuściło manifestacyjnie grupę w proteście do osoby pani Krystyny, nie było ich wiele a gdy wyszli mówczyni wróciła do tematu. 
Później już po wykładzie pamiętam chwilę gdy pani Krystyna uczyła mnie jak otwierać spadochron ...było to nieco zabawne bo obawiałam się aby przez przypadek go nie otworzyła i nie zrobiła sobie krzywdy...lecz dla niej było to bardzo ważne i zależało jej ogromnie na tym abym tą umiejętność posiadła. 

Koniec tego co pamiętam...


Sen opowiedziałam przy śniadaniu mężowi...sprawdziłam kim był dokładnie ojciec Klimuszko - ponieważ kojarzył mi się z ziołami ale jak się okazało był także jasnowidzem z niepokojącymi przepowiedniami .
Nelson Mandela jawi mi się jako orędownik pokoju, pojednania, zniesienia podziałów .
Krystyna Janda - żywioł , odwaga, przebojowość , otwartość , szczerość , zapał, pasja , skromność .

Sen zapisany ...teraz przystępuję do łamania szyfru...gdzie moja Enigma ?

Ciekawostka :
Babilończycy tak mocno wierzyli w sny, że w przeddzień podjęcia ważnych decyzji sypiali w świątyniach, licząc na to, że otrzymają jakąś radę. Gdy Grecy chcieli uzyskać pouczenia na temat zdrowia, sypiali w świątyniach Eskulapa [którego symbolem był wąż], a Rzymianie – w świątyniach Serapisa [kojarzonego ze zwiniętym wężem]. Egipcjanie spisywali księgi ze szczegółowymi wyjaśnieniami snów.

"Sen spowodowany lotem pszczoły wokół owocu granatu na sekundę przed przebudzeniem" - Salvador Dali.... Inspiracje do namalowania obrazu artysta zaczerpnął  wprost od swej żony Gali, która opowiedziała mu swój sen. Jak stwierdził później artysta, zainspirował się również odkryciami Zygmunta Freuda na temat zewnętrznych czynników odpowiadających za powstawanie snów.


poniedziałek, 27 lutego 2017

StanDucha...

(...) Wtem tuż z prawej strony usłyszałem, jakby jakieś drzewo płakało. 
Nie wiem, dąb czy buk to był. 
Wyciągnąłem nawet rękę i wtedy zobaczyłem ją, wtuloną w to drzewo (...)



piątek, 17 lutego 2017

Jeśli z Ziemi zniknie pszczoła, człowiekowi pozostaną tylko cztery lata życia



 https://avaazimages.avaaz.org/22741_22719_cutebee.jpg

Bezgłośnie umierają miliardy pszczół, a nasz cały łańcuch pokarmowy jest w niebezpieczeństwie.
Pszczoły nie tylko wytwarzają miód, ale są gigantyczną, pokorną  grupą pracowniczą zapylającą 90% roślin, które uprawiamy.

Dziś taki szybki Kochani wieczorny wpis z apelem :

Do premiera Justina Trudeau, oraz światowych przywódców i ministrów rolnictwa:
"Wzywamy was do natychmiastowego wprowadzenia zakazu stosowania pestycydów neonikotynoidowych. Wymieranie całych kolonii pszczół może zagrozić globalnej produkcji żywności. Jeśli zadziałamy natychmiast, możemy uratować pszczoły przed wyginięciem."

Imidakloprid to trujący związek chemiczny, który zagraża życiu pszczół i wielu innych owadów. Opryskuje się nim owoce i warzywa na całym świecie. 

 Kanada jest bliska zakazania związku chemicznego, który zabija pszczoły i inne owady - ogłoszono konsultacje społeczne, które mają pomóc w podjęciu decyzji. Ale najwięksi gracze agresywnie lobbują za swoim produktem, wartym miliardy dolarów.

Kanada nie może się poddać! Dołącz i podpisz petycję. Niech przed zamknięciem konsultacji rząd tego kraju usłyszy miliony naszych głosów przeciw lobbystom. W imieniu pszczół.


Na chwile obecną :
3 903 119 podpisało

link do strony :
 https://secure.avaaz.org/campaign/pl/save_the_bees_canada_loc/?rc=fb&pv=158

 „Albert Einstein: 
„Jeśli z Ziemi zniknie pszczoła, człowiekowi pozostaną tylko cztery lata życia; nie ma więcej pszczół, nie ma więcej zapylania, nie ma więcej roślin, nie ma więcej zwierząt, nie ma więcej ludzi…

czwartek, 19 stycznia 2017

Płynie Wisła płynie...



 Usłyszałam nowinę :
w Krakowie zabrakło masek przeciw pyłowych
???
SmoG objął panowanie nad miastem..
przydałby się jakiś rezolutny i pomysłowy szewczyk,
który tym razem kraj cały nie tylko miasto Kraka by poratował...
Płynie , Wisła płynie po polskiej krainie...
Z pięknej perły Beskidów,
skąd jej źródło wypływa
skoczkowie,potomkowie nieustraszonych Wikingów
co lęku przestrzeni nie znają
zatrwożeni uciekają w popłochu.
Jego wysokość SmoG zasiada teraz na tronie .
Taka  jego podstępna władza ,
nie pozwala odetchnąć głęboko...
dusi w klaustrofobicznym uścisku ...
wieczorny spacer ogranicza
do minimum, bez czystej przyjemności.
nawet Briard nasz bunt ogłasza.
Co chwilę ostrzeżenia :
kobiety w ciąży,dzieci oraz osoby starsze,
nie powinny wychodzić na dwór...
no cóż...na chwilę obecną ,nie kwalifikuję się  
więc mogę wyjść i (nie)oddychać
hmmm...zaraz...to się dzieje naprawdę ?!
Przypominają mi się rysunki które malowałam w szkole,
Czerwony Kapturek w masce tlenowej ,
maszeruje przez las wyschniętych drzew...
Dzięcioł zakręcony ilością kominów,
próbuje zrobić sobie dziuplę w jednym z nich.
Nieco futurystyczne ...wtedy

Czyżby kadr z Gwiezdnych Wojen ? ...

można się pomylić...pokaz miejskich masek p/pyłowych

Przypomniała mi się historia  , 
gdy smog zebrał w latach 50-tych 
śmiertelne żniwo w Londynie ,
odnotowano tam wtedy ok.12 tysięcy ofiar...
Toksyczna mgła była tak gęsta 
że mieszkańcy z trudem dostrzegali swoje stopy
ginęły także zwierzęta... 
To były 4 długie dni grozy...

http://smoglab.pl/
Polska w czołówce


Tak naprawdę to wszystkie
zanieczyszczenia świata
powstają z naszej głowy,
z naszego zanieczyszczonego
myślenia


Ewa Rok

( dobrze powiedziane )

Ekologia i ochrona środowiska to (...) nie tylko wielki
przemysł, kopalnie i huty. To także Twoje i moje codzienne gesty,
to Twoja i moja kuchnia, łazienka, garaż, ogród.
      To wybór przez Ciebie i przeze mnie środków komunikacji,
sposobu spędzania wolnego czasu i taka ochrona środowiska
zaczyna się najbliżej: w tym pokoju, mieszkaniu, domu.


Eryk Mistewicz

( wierzę...tak można zmienić sposób myślenia...) 


Edukacja środowiskowa - pierwsza w planie,
na cóż bowiem zda się liczenie, czytanie,
gdy życia na Ziemi nie stanie.

 
I. Oksińska
( często postępujemy bezmyślnie lub nieświadomie ,
ze szkodą dla środowiska-taka edukacja  to podstawa )

Mamy tylko jedną Ziemię
a jej przyszłość zależy od
każdego na pozór niewielkiego
ludzkiego działania, 
zależy
od każdego z nas

Florian Plit

( kojarzy mi się wszechstronne powiedzenie :
chcesz zmienić świat...zacznij od  siebie ) 

https://www.przystanek-eko.pl/

 ufff...jest nadzieja..
zakończone akcentem ciut optymistycznym...
im dłużej drążę temat ,
tym bardziej jestem przerażona.
Musiek zainstalował aplikację 
pozwalającą śledzić na bieżąco  
normy w Polsce 
i z oburzeniem częstuje mnie 
swymi odkryciami ...
nie możemy bezkarnie otworzyć okna...
dłuższy spacer odpada...
nawet krótki nie wskazany...
 ruch na świeżym powietrzu ...pozostaje w sferze marzeń
wariacja !
  nie zdawałam sobie sprawy 
z aż tak tragicznej sytuacji w naszym kraju.