czwartek, 31 grudnia 2015

Tanecznym krokiem w Nowy Rok...

Przywitajmy dziś Nowy Roczek,
Pomachajmy  o północy mijającemu
i wejdźmy w ten Nowy Czas z uśmiechem na twarzy :)
 
REALIZACJI MARZEŃ oraz poczucia SATYSFAKCJI i  SPEŁNIENIA 

 Szczęśliwego Nowego Roku!


wtorek, 15 grudnia 2015

Cytat tygodnia


„Cały świat może cię kochać, 
ale ta miłość nie uczyni cię szczęśliwym.  
Szczęście da ci miłość wychodząca z twego wnętrza”.   
Ruiz Don Miguel


niedziela, 20 września 2015

Świerszcz w Mediolanie...

"Pewien mądry Hindus miał przyjaciela, który mieszkał w Mediolanie. Poznali się w Indiach, dokąd Włoch udał się z rodziną na wycieczkę. Hindus był przewodnikiem włoskich turystów i pokazał mi najbardziej charakterystyczne zakątki swej ojczyzny.
Zaprzyjaźniony Mediolańczyk wdzięczny za to, zaprosił Hindusa do swego miasta. Hindus długo nie mógł zdecydować się na wyjazd, ale w końcu uległ namowom przyjaciela i pewnego pięknego dnia wysiadł na lotnisku Malpensa pod Mediolanem.
Następnego dnia mieszkaniec Mediolanu i Hindus spacerowali w centrum miasta. Hindus o czekoladowej twarzy, z czarną brodą i żółtym turbanie przyciągał spojrzenia przechodniów. Mediolańczyk był ogromnie dumny z egzotycznego przyjaciela.
W pewnym momencie, na Placu San Babila, Hindus zatrzymał się i spytał:
– Czy słyszysz również i ty to, co ja słyszę?
Mieszkaniec Mediolanu, trochę zaskoczony, natężył słuch, ale przynał, że słyszy jedynie wielki hałas wywołany ruchem miejskim.
- Tu w pobliżu znajduje się śpiewający świerszcz – stwierdził Hindus.
– Mylisz się – powiedział mieszkaniec Mediolanu. – Ja słyszę jedynie zgiełk miejski. A zresztą tutaj nie ma świerszczy.
- Nie mylę się. Słyszę śpiew świerszcza – upierał się Hindus i zaczął poszukiwania wśród liści kilku nędznych drzewek. Po chwili pokazał przyjacielowi, który sceptycznie obserwował go, małego owada. Wspaniały świerszcz niezadowolony, starał się ukryć przed osobami zakłócającymi jego koncert.
- Widzisz świerszcza? – spytał Hindus.
- Rzeczywiście – przyznał Mediolańczyk. – Wy Hindusi macie słuch bardziej wyostrzony od białych..
– Tym razem ty się mylisz – uśmiechnął się mądry Hindus. Zobacz tylko…
Hindus wyciągnął z kieszeni małą monetę i rzucił ją na chodnik. Natychmiast cztery czy pięć osób odwróciło się i spojrzało.
– Widziałeś? – spytał Hindus.  – Ten pieniążek zadźwięczał o wiele słabiej od śpiewu świerszcza. A jednak tylu białych usłyszało go.
 
Bruno Ferrero 
"Śpiew Świerszcza polnego"

piątek, 18 września 2015

Człowiek i cisza...

"Pewien mężczyzna przyszedł do pustelnika. Spytał go: 
- Czego uczy cię twe życie w milczeniu?

Pustelnik, który czerpał wodę ze studni, odpowiedział swemu gościowi:

- Spójrz na dno tej studni. Co widzisz?

Mężczyzna zajrzał do studni. 

- Nie widzę niczego – odpowiedział.

Pustelnik przez jakiś czas stał nieruchomo, a potem znów zwrócił się do gościa:

- Teraz popatrz! Co widzisz w studni?

Mężczyzna zajrzał i powiedział:

- Teraz widzę siebie, swoje odbicie w wodzie.

Pustelnik wyjaśnił:

- Kiedy wrzuciłem wiadro, na wodzie pojawiły sie fale, a teraz jest spokojna. 
Podobny jest efekt milczenia: człowiek odnajduje siebie."



 "Modelowanie przyszłości" 
Vitaliy Gibert


środa, 9 września 2015

Iluzja...

“Wiedzcie, że wszystkie rzeczy są jak
Miraż, zamek z chmur,
Sen, zjawa,
Bez istoty, lecz z widocznymi cechami.
Wiedzcie, że wszystkie rzeczy są jak
Księżyc na jasnym niebie,
Odbijający się w gładkiej tafli jeziora,
Choć dla jeziora księżyc nigdy się nie poruszył.
Wiedzcie, że wszystkie rzeczy są jak
Echo pochodzące
Z muzyki, głosu i płaczu,
Jednak w tym echu nie ma melodii.
Wiedzcie, że wszystkie rzeczy są jak
Magik wyczarowujący
Konie, woły, wozy i inne przedmioty,
Nic nie jest tym, czym się wydaje”.

Budda “Samadhirajasutra”

wtorek, 8 września 2015

środa, 2 września 2015

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Liczy się człowiek ...

"Jezus Chrystus powiedział,
że nigdy nie był na meczu piłkarskim.
Tak więc razem z przyjaciółmi
zabraliśmy go, by zobaczyć choć jeden.
Walka była zaciekła między
drużyną protestanckich "Uderzeniowców"
i katolickich "Krzyżowców".
Jako pierwsi strzelili "Krzyżowcy".
Jezus oklaskiwał entuzjastycznie
i wyrzucił w górę kapelusz.
Potem strzelili "Uderzeniowcy" i Jezu
znowu klaskał z entuzjazmem
i znowu rzucił w górę kapelusz.
To, zdaje się, zmieszało pewnego człowieka
za nami. Trącił Jezusa w ramię i zapytał:
– Za którą drużyną pan kibicuje,
dobry człowieku?
- Ja? – odpowiedział Jezus
wyraźnie podniecony meczem. -
Nie kibicuję za nikim.
Po prostu cieszy mnie gra.
Mężczyzna zwrócił się do swego
sąsiada i mruknął:
– Hm, ateista.

W drodze do domu krótko poinformowaliśmy Jezusa o aktualnej sytuacji religijnej w świecie.
– Ciekawe, co się dzieje z osobami religijnymi na świecie, Panie – mówiliśmy mu. – Ciągle im się wydaje, że Bóg jest po ich stronie i że jest przeciwko innym.
Jezus przytaknął.
– Właśnie dlatego nie popieram żadnych religii, tylko ludzi – powiedział. – Ludzie są ważniejsi od religii. Człowiek jest ważniejszy niż szabat.
- Powinieneś uważać na to, co mówisz – ostrzegł go jeden z nas. – Już raz Cię ukrzyżowali za mówienie podobnych rzeczy, nie pamiętasz?
- Tak – i to właśnie religijni ludzie – odpowiedział Jezus z ironicznym uśmiechem."

Anthony de Mello
 "Śpiew ptaka"



sobota, 8 sierpnia 2015

Patrzyć głęboko..

Jeśli jesteś pusty od środka, usiłujesz zgromadzić jak najwięcej akcesoriów wokół siebie. Może to zwieść innych, ale ciebie nie wypełni.
Choć czasem może zwieść i ciebie, ponieważ nawet własne kłamstwo, powtarzane wiele razy, zaczyna wyglądać jak prawda.
Jednak nie czujesz się spełniony, zadowolony.

Pamiętaj: jeśli będziesz podejmował wysiłki, aby się cieszyć, nic ci z tego nie wyjdzie.
Kiedy będziesz próbował osiągnąć szczęście, przegapisz je.
Wysiłek przy osiąganiu szczęścia to absurd, ponieważ szczęście tu jest.
Nie możesz go osiągnąć. Nic nie rób, po prostu zgódź się na nie. Ono jest we wszystkim, co cię otacza wewnątrz, na zewnątrz, tylko szczęście. Nic poza nim nie jest prawdziwe.
Obserwuj, patrz głęboko w głąb świata, drzew, ptaków, rzek, w głąb gwiazd, Księżyca i Słońca, w głąb ludzi, zwierząt patrz głęboko: egzystencja składa się z radości, szczęścia. Z błogości. Niczego nie trzeba robić. Podejmowanie wysiłku stałoby się przeszkodą. Zrelaksuj się, a poczujesz, jak szczęście cię wypełni; rozluźnij się, a pojawi się w tobie; odpręż się, a otoczy cię ze wszystkich stron.

Osho


czwartek, 6 sierpnia 2015

Trzy sita Sokratesa czyli opowieści z morałem...

Do mądrego Sokratesa przybiegł ktoś wzburzony i rzekł:
- Posłuchaj Sokratesie, tego, co ci muszę powiedzieć, jako twój przyjaciel...
- Stój, zaczekaj - przerwał mędrzec. - Czyś przesiał to, co mi chcesz powiedzieć przez trzy sita?
- Jakie to sita? - zapytał przybyły ze zdziwieniem.
- Tak, drogi przyjacielu, przez trzy sita! Zobaczymy, czy to, co mi zamierzasz oznajmić, przejdzie przez te trzy sita. Pierwszym sitem jest prawda. Czy sprawdziłeś, czy to, co chcesz mi opowiedzieć, jest prawdą?
- Nie, tego nie sprawdziłem, ja tylko słyszałem i...
- A więc tak. W takim razie może sprawdziłeś to sitem dobroci? Skoro nie wiadomo, czy to prawda, może jest to przynajmniej dobre?
Rozmówca stwierdził, ociągając się:
- Nie mogę powiedzieć, aby to było dobre, przeciwnie.
- Hm, hm! - przerwał mu mędrzec. - Skoro tak, to zastosujemy trzecie sito: czy uważasz za konieczne opowiadać mi o czymś, co ciebie samego tak podnieca?
- Nie, nie uważam tego za konieczne...
- W takim razie - uśmiechnął się mędrzec - skoro to, co chcesz mi opowiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani konieczne, zapomnij o tym i nie obciążaj samego siebie ani mnie takimi rzeczami.
Ilu nieprawdziwymi, niedobrymi i niepotrzebnymi sprawami obciążamy siebie, a nieraz też innych...

niedziela, 19 lipca 2015

Możesz tańczyć wszędzie, jeżeli tańczysz sercem..

Kiedy w zapamiętaniu poruszał się w takt muzyki, 
doznawał uczucia, 
że naturalny rytm jego ciała łączy się z pierwotnym rytmem świata, współgra z nim. 
Myślał, że prądy morskie, wiatry tańczące na łąkach, 
obroty gwiazd muszą mieć z nim jakiś związek."

 Haruki Murakami 
(Wszystkie boże dzieci tańczą)

wtorek, 14 lipca 2015

Podstęp bogów...

Bogowie starali się znaleźć miejsce na ukrycie Mocy, żeby ludzie nie mogli czerpać z tej wszechpotężnej siły...
Jeden z bogów proponował ukryć ją na szczycie wysokiej góry, drugi bóg jednak przestrzegał, że prędzej czy później człowiek i tak wejdzie na górę i zawładnie Mocą. Inny bóg radził ukryć Moc w głębinach morskich, ale i ten projekt zakwestionowano tłumacząc, że człowiek znajdzie sposób na nurkowanie w głębinach. Jeszcze inny bóg sugerował ukrycie Mocy głęboko pod ziemią, ale i ten zamysł odrzucono dowodząc, że człowiek się do niej dokopie.
Aż w końcu pewien stary, mądry bóg zaproponował:
- Zamknijmy Moc w głębi samego człowieka. Człowiekowi nigdy nie przyjdzie do głowy, by właśnie tam zajrzeć
I tak też uczyniono.

środa, 22 kwietnia 2015

osobiste demony ...

 Nasze osobiste demony przyjmują różne postaci. Wstyd, zazdrość, uczucie bycia porzuconym, zranionym, wściekłość. Są tym wszystkim, co odczuwamy jako dyskomfort i przed czym nieustannie uciekamy.Nasza ucieczka przybiera często spektakularne formy – wybuchamy, rzucamy złe słowo, trzaskamy  drzwiami, uderzamy kogoś lub ciskamy doniczką.
Unikamy w ten sposób bezpośredniej konfrontacji z tym, co dzieje się w naszym sercu. Jeśli nasze uczucia nie znajdują ujścia w wybuchu, tłumimy je w sobie, na siłę uśmierzamy ból. Można w ten sposób spędzić całe życie, uciekając przed potworami własnego umysłu.

Była sobie raz młoda kobieta-wojownik.
Nauczyciel powiedział jej, że musi się zmierzyć z lękiem. Kobieta chciała uniknąć walki – taka perspektywa wydawała się jej zbyt brutalna i przerażająca.
Mistrz jednak nie ustąpił i udzielił swej uczennicy odpowiednich wskazówek. Nadszedł dzień konfrontacji. Wojowniczka stanęła naprzeciw lęku.
Czuła się bardzo mała, lęk zaś był ogromny i straszny. Każde z nich miało swoją broń. Młoda wojowniczka podeszła do lęku, skłoniła się trzykrotnie i zapytała: „Czy udzielisz mi pozwolenia, bym mogła stoczyć z Tobą walkę?”. Lęk odpowiedział: „Dziękuję za szacunek, który nakazuje ci prosić mnie o pozwolenie”. Następnie kobieta spytała: „Jak mogę cię pokonać?”.
Lęk odparł: ” Moją siłą jest to, że mówię szybko i wciąż zbliżam się do twej twarzy. Wtedy tracisz siły i robisz wszystko, co ci każę. Jeśli jednak nie uczynisz tego, co ci każę, nie będę miał nad tobą władzy. Możesz mnie słuchać i szanować. Możesz nawet pozwolić mi się przekonać. Ale dopóki nie robisz tego, co mówię, jestem bezsilny”.
W ten sposób wojowniczka dowiedziała się, jak pokonać lęk.

Tak to właśnie działa. Musimy zdobyć się na szacunek wobec swoich emocji, na zrozumienie, skąd emocje czerpią moc pozwalającą im wodzić nas za nos. Wówczas zobaczymy, jak sami dodatkowo potęgujemy swój ból, jak zwiększamy pomieszanie – jak sami siebie krzywdzimy.

Wszystkie demony wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.
Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając gorączkowo przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.


(...) Rzeczy, które z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mogą okazać się pożyteczne.
Przeszkody te to jedynie sposób, w jaki świat i całe nasze doświadczenie wskazują nam miejsce, w którym utknęliśmy.

Czy doświadczamy tego, co się wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela,  zależy od tego, jak odbieramy rzeczywistość. Zależy od naszego związku z sobą samym.

(...) Przeszkody mogą powstawać na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnętrzny to poczucie, że zostaliśmy przez kogoś lub coś zranieni, to zaburzenie spokoju i równowagi, które, jak nam się wydawało, święcie się nam należały. A tu jakiś łobuz wszystko zniszczył!!!

Ten rodzaj przeszkód pojawia się w związkach z ludźmi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy się rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagrożeni.
Ludzie doświadczają takich uczuć od zarania dziejów.
Na poziomie wewnętrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym własnym pomieszaniem.
Nie ma tu żadnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje się w ten sposób nasza potrzeba ochraniania ego.


Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z doświadczanej w danym momencie rzeczywistości i płynąca stąd chęć, aby ta chwila odeszła jak najszybciej.

Jednak,  nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieć.
Możemy pędzić na drugi koniec świata z prędkością 200 kilometrów na godzinę, by uciec od problemu, ale on będzie już tam na nas czekał.
Będzie wracał pod nową nazwą nową postacią – dopóki nie nauczymy się tego, czego ma on nas nauczyć: w którym miejscu oddzielamy się od rzeczywistości, w jaki sposób wycofujemy się zamiast się otworzyć, jak się zamykamy, zamiast w pełni doświadczać wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania się w sobie.

 (...)  gdy nasz świat się rozpada, pojawia się przed nami wspaniała szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnętrznej mądrości, by po prostu pozwolić rzeczom pozostać w tym stanie.

 Naszą nawykową reakcją jest chęć odzyskania siebie – choćby oznaczało to powrót do starej złości, goryczy, niechęci, lęku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem swą trwałą, dobrze znaną, niezmienną osobowość, cyzelując ją niczym Michał Anioł swe dzieło.
Gdy jesteśmy bliscy zrozumienia czegoś ważnego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, możliwości czystego widzenia – zakładamy maskę z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy się śmiać i już nie pozwalamy niczemu odejść, bo moglibyśmy wtedy odkryć… no właśnie, co?

Taka sytuacja,  stwarza okazję, by w jednym przebłysku uświadomić sobie uporczywe próby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposób „niebezpieczna” sytuacja zamienia się . I wtedy możemy pozwolić sobie na ciekawość, otwartość wobec tego, co się właśnie wydarzyło i co jeszcze ma się wydarzyć. Zamiast walczyć o odzyskanie własnego wyobrażenia o tym, kim jesteśmy, możemy dotrzeć do umysłu „nie wiem” – umysłu pierwotnej mądrości.


 Fragment z Pema Cziedryn – „Kiedy Życie nas przerasta”
oraz
Na bazie: Kiedy życie nas przerasta,

wtorek, 14 kwietnia 2015

ZMIENNOŚĆ



Jesteśmy niby chmury, które cichą nocą
Kryją księżyc i lśniące wciąż płyną i płyną
Smużąc mrok, by za chwilę wśród gwiazd, co migocą,
Rozpłynąć się i zgasnąć północną godziną.

Albo jak struny lutni dawno zapomnianej,
W której każdy wiew wiatru inne budzi dźwięki,
Niepodobne do dawnych, nigdy nie słyszane
I nie wtórzące echom przebrzmiałej piosenki.

Spoczywamy... lecz we śnie senna straszy mara,
Wstajemy - i myśl błędna dnia mąci przejrzystość...
Śmiech, łzy, rozum czy twórczość - każdy z nas się stara
Odrzucać to, co dręczy, i pić radość czystą.

Lecz wszystko jedno... bowiem czy radość, czy zmora
Zawsze gdzieś odpływają swą drogą codzienną.
Jutro nigdy w minionym nie ozwie się wczoraj -
Wszystko w świecie przemija - pozostaje zmienność. 


Percy Bysshe Shelley

 

Witam Kochani po dłuższej przerwie....w moim życiu nastąpiło sporo zmian ...ja sama się zmieniłam...można powiedzieć nawet że się odnalazłam...

Jest pewien cytat, który ładnie obrazuje punkt w którym się znalazłam  :

" Is­tnieją dwa po­wody, które nie poz­wa­lają ludziom spełnić swoich marzeń. Naj­częściej po pros­tu uważają je za niereal­ne. A cza­sem na sku­tek nagłej zmiany lo­su poj­mują, że spełnienie marzeń sta­je się możli­we w chwi­li, gdy się te­go naj­mniej spodziewają. " 

Obecnie weszłam na ścieżkę zmian...z impetem ...z marszu...za dużo czasu uleciało na iluzoryczne lęki ...może się zdarzyć ze na chwilę marsz przemieni się w tempo spacerowe bądź przystanę  napawać się widokiem lub po prostu odpocząć....lecz blokada tamująca drogę została zepchnięta taranem...i teraz nie ma innego wyjścia jak tylko do przodu . Może przyjść wichura , strącić kolejna przeszkodę ...zmienność dnia codziennego była, jest i będzie...jestem otwarta na zmiany ...lęk może przyjść ale nie musi zostać...zmiana która wydawała się druzgocząca okazała się wybawieniem...

Pozdrawiam Was Kochani ciepło i z uśmiechem...

Dalia :)

piątek, 6 lutego 2015

Dziś bez tytułu...

Nie wiem jak zacząć...ręka mi drży ...powiem krótko dziękuję...dziękuję ...dziękuję... za wszystkie Wasze natchnione, mądre i życzliwe słowa...czytałam je po kilka razy - jesteście wspaniali . 
Jeszcze mój umysł dryfuje na nieznanych wodach ale teraz zaczynam widzieć w tym ukojenie i przyszłość nabiera optymistycznych barw ... Wasze wsparcie jest mi balsamem. Wiecie ja jestem takim trochę wilkiem samotnikiem ( Emmo z tą książką trafiłaś w samo sedno - tego mi potrzeba ) i zawsze duszę ( dusiłam ) wszystko w sobie...mam mojego R ...moją drugą połówkę ale nie mogę tak go wszystkim obarczać , w zakamarkach mego Jestestwa istniały mroczne wyparte wspomnienia z którymi tylko ja mogłam się uporać ...zresztą nawet ja sama przez wiele lat nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nie zdawałam sobie sprawy co mnie tak przygniata ...tak , tak miałaś rację Słoneczko " upierałam się tkwić w utartych wzorcach " ...śniłam swój prywatny koszmar...lecz widzę że pomimo tego potrzeba przebudzenia z niego - potrzeba swobody ...kreatywności...tworzenia...a nawet tej dzikości była we mnie tak wielka ze ciągle szukałam i szukałam ...i dzieliłam się z Wami tym co do mnie przemawiało .
Jakia to wielka radość móc się dzielić i znajdować w Was pokrewne dusze ...to wspaniałe uczucie...dziękuję Wam za to że jesteście...
Przez jakiś czas jeszcze pomilczę ale wierzę że nie potrwa to zbyt długo...i wiedzcie jedno że myślami jestem z Wami...dziękuję jeszcze raz za Waszą pomocną dłoń...

Zakończę cytatem z książki "Biegnąca z wilkami " , to jest teraz ten kolejny krok na jaki pragnę się zdobyć :
 Z a c z n i j. Tak się czyści zatrutą rzekę. Jeśli się boisz niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje- to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie, to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej, żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć w nim wieczną wymówkę do czyszczenia rzeki

poniedziałek, 2 lutego 2015

Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli...

W moim ciele i umyśle toczy się walka pomiędzy moimi aniołami i demonami...wierzę ze dojdziemy do porozumienia w każdym z nas istnieje mówiąc całkowicie umownie "dobro i zło" ..lecz to nie jest żaden powód do wstydu - ważne aby współistniały w harmonii-  ja to "zło" odrzucałam , wypierałam się go ...kryłam, blokowałam emocje z nim związane, wiele energii przeznaczyłam na ten kamuflaż , usunęłam w kąt intuicję i czucie - chciałam być robotem - doskonałym i pozbawionym emocji . Moja podświadomość i ciało włączyły ochronny alarmowy tryb , pięknie ze sobą współpracowały lecz nie dostrzegły że już spełnił swoją rolę i teraz pora go wyłączyć.  Przez te lata ...wszystkie lata od początku istnienia  nie wiedziałam co czuję, rzucałam się jak ryba pozbawiona wody którą polewa się tylko dla utrzymaniu przy życiu - lecz ona wyrwana ze swego środowiska cierpi i nie wie co się dzieje . Tak i ja nic nie wiedziałam . Moje skrzywdzone wewnętrzne dziecko nie wiedziało co się dzieje , nie chciało rozwoju,bało się zmian nie było na nie przygotowane - pragnęło tylko bezpieczeństwa i stagnacji .Ale  duch, dusza , pierwotna siła kosmosu i matki ziemi ...chciały mego przetrwania i uleczenia - podsuwały mi koła ratunkowe .Teraz to widzę , wszystko działo się w jakimś celu. Przez te wszystkie lata szłam ramię w ramię ze paraliżującym strachem , podejrzliwością, brakiem wiary w siebie , z uśmiechem który tak wiele skrywał ..a jednocześnie z niewinnością dziecka które mimo wszystko pragnęło ciepła i ufności . Moje JA pragnęło wyzwolenia, próbowało się przebić - lecz było zbyt słabe, zbyt zmaltretowane .Zapętliłam się....mój umysł i ciało cierpiało katusze - żyłam w ciągłym napięciu, wewnętrzny konflikt tłumiący me emocje, uczucia, pragnienia sprawił że nie wiedziałam kim jestem, straciłam kontakt z sobą , swym ciałem, straciłam czucie ...tak wiele razy chciałam umrzeć...tylko w śmierci widziałam wybawienie ale moja dusza czuwała - wierzę że czekała cierpliwie na odpowiedni moment. Aż wielki wstrząs sprawił że tama pękła - wielki żywioł przelał się przez mój umysł, ciało i duszę...czy przyniósł spustoszenie czy też wyzwolenie ? Wszystko potoczyło się tak szybko..teraz czas zwolnić aby wyzwolić świadomość z okowów , odkryć w końcu tożsamość...wyjść z letargu , ciągłego spięcia,przestać być wegetującym warzywem .Teraz widzę że byłam od dawna na to przygotowywana - książki które do mnie przemawiały ,fragmenty układanki których szukałam,ten blog na którym dzieliłam się swymi odkryciami ,osoby które odnalazłam za jego pomocą lub które trafiły do mnie wierzę że nie z przypadku,  obserwacje które zmieniały mój pogląd na świat, rozmowy i w końcu najważniejsze: bratnia dusza obok mnie wspierająca mnie wytrwale przez lata ...
paradoks - zamknięta na życiowe zmiany - otwarta na nowe poglądy i obraz świata ...zafascynowana ludzkim potencjałem i umysłem - lecz ciągle nie wierząca w siebie.. Czas to połączyć...lecz walka nadal trwa - teraz wszystko  w moich rękach...czy nie wystraszę się tej odpowiedzialności wracając do starych nawyków ? Walka wciąż trwa ...woda jeszcze nie nabrała klarowności - niespodziewane  huśtawki nastrojów - wierzę że i one mnie gdzieś prowadzą. Pora wejść we mgłę bez obaw co się w niej kryje ...z ciekawością eksploratora , z przyjemnym dreszczykiem odkrywcy swego własnego wnętrza ...odbyć podróż w głąb swego ciała i umysłu - wyzwolić ekspresję i kreatywność...uwolnić się z blokad....stworzyć cudowną jedność CUD  ciało, umysł, dusza - triada doskonała. Pełna harmonia...
Tak jak z żywiołów powstał świat -  wierzę że żywioł który się przez zemnie przetoczył zwiastuje odrodzenie i przebudzenie .Z chaosu tworzy się porządek  a Fenix powstaje  z popiołów ...nomen omen ten Fenix towarzyszy mi już od wielu lat...

Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli - wierzcie mi te słowa nie maja nic wspólnego z religią...

Od kiedy sięgam pamięcią, żyłam zamknięta na siebie i świat....mówienie o sobie było  zakazane, wstydliwe ...na tym blogu próbowałam się otworzyć, wierzcie mi nie było łatwo - udało się tylko lub aż...częściowo ....starałam się wyrażać siebie z głębi serca tak jak umiałam najlepiej ...najczęściej posługując się fragmentami książek, wierszami, muzyką ...moje własne słowa przychodziły mi z trudem- przecież ja jestem nudna, nie potrafię się wysłowić , mam ciągłe spięcie  w głowie -  ten tekst napisałam pod wpływem chwili - nie zamierzałam go publikować ...być może jest zbyt zagmatwany, zrozumiały tylko dla mnie ale impuls sprawił że wróciłam do komputera ....jeżeli mam się otworzyć na zmiany to zrozumiałam że powinnam go opublikować ... boję się ...to dla mnie zbyt świeże i bolesne...ale po to założyłam ten blog , aby wyrażać siebie...dzielić się swymi radościami i bolączkami...bez cenzury i ubolewania na każdym źle ułożonym zdaniem ....

Dziękuję WAM Kochani za każdy Wasz dotychczasowy komentarz, za Wasze przemyślenia, za Wasze teksty - każdy z nich był i jest przecież nadal drogocenną perłą...

Dziękuję Wam całym swym zbolałym i wdzięcznym sercem za te piękne i ciepłe słowa które od Was "usłyszałam" za wsparcie i obecność - za pomocną dłoń ... za to że jesteście...

Ufff ... no to klik...

wtorek, 27 stycznia 2015

Dziś na smutno...

Kochani wybaczcie że nie odpisuję na Wasze komentarze z poprzedniego posta 
i do Was przez jakiś czas mogę nie zaglądać lub nie zostawiać komentarzy,
mówiąc kolokwialnie w jednej krótkiej chwili świat mi się na głowę zawalił 
i nie jestem w stanie przytomnie myśleć.
Jestem chwilowo " wyprana " z umysłu
Zabrakło mi sił.
Dlatego zawieszam na czas jakiś swoją działalność blogową

Życząc wszystkiego dobrego jestem z Wami myślami,  
dziś niestety bez uśmiechu

czwartek, 22 stycznia 2015

Niewinność ...

Każde dziecko nosi w sobie Boga, 
nasze próby urobienia go przemieniają Boga w diabła.
Jest taki wspaniały włoski film w reżyserii Federico Felliniego, zatytułowany “Osiem i pół”. W jednej ze scen chrześcijański zakonnik wychodzi na wycieczkę lub piknik z grupą chłopców w wieku 8-10 lat. Idą plażą, ich opiekun zostaje z kilkoma chłopcami w tyle. Chłopcy z przodu spotykają starszą kobietę, która jest dziwką, pozdrawiają ją, na co i ona odpowiada pozdrowieniem. Pytają:
- Kim jesteś?
Na co ona odpowiada, że jest prostytutką. Nie wiedzą, co to znaczy, ale udają, że rozumieją. Jeden z chłopców wydaje się wiedzieć nieco więcej od reszty, objaśnia więc:
- Prostytutka to taka kobieta, która robi rozmaite rzeczy, jeśli się jej zapłaci.
- Czy zrobi to też dla nas, jeśli zapłacimy? – pytają.
- Czemu nie – pada odpowiedź. Zbierają pieniądze, dają jej i pytają:
- Czy zrobisz coś dla nas, jeśli zapłacimy?
- Jasne, dzieciaki. Co chcecie, abym zrobiła?
Jedyne, co im przychodzi do głowy, to prośba, aby się rozebrała. Kobieta ją spełnia. Patrzą na nią. Nigdy dotąd nie widzieli nagiej kobiety. Nie wiedzą, czego żądać jeszcze, więc proszą:
- Czy zatańczyłabyś dla nas?
- Jasne – odpowiada.
Gromadzą się wokół niej, śpiewają i klaszczą. Dziwka kręci tyłkiem i wszyscy bawią się doskonale. Dostrzega to braciszek zakonny. Przybiega i wrzeszczy na kobietę. Każe jej się ubrać, a narrator stwierdza:
- W tym momencie dzieci zostały zepsute, do tej chwili były niewinne, piękne.

Nie jest to wcale rzadki problem. Znam w Indiach pewnego dość konserwatywnego misjonarza, jezuitę. Wziął kiedyś udział w prowadzonych przeze mnie zajęciach. Pracowaliśmy nad pewnym  problemem przez ponad dwa dni, co wyraźnie sprawiało mu ból. Następnego wieczoru podszedł do mnie i powiedział:
– Wiesz, Tony, nie potrafię wyrazić, jak bardzo męczy mnie ten problem, który poruszyłeś.
– Dlaczego, Stan? – zapytałem.
– Stawia to na nowo pytanie dręczące mnie przez dwadzieścia pięć lat, straszne pytanie. Przez te lata wciąż pytałem siebie: 
Czy nie zdeprawowałem ludzi czyniąc ich chrześcijanami? ”
Anthony de Mello 
“Przebudzenie”.
 

środa, 21 stycznia 2015

Jedyny słuszny punkt widzenia...

Była sobie kaczka, która zniosła cztery jajka. Kiedy je wysiadywała, przyszedł lis, rzucił się na gniazdo i zabił ją. Ale nie wiadomo z jakiego powodu przed ucieczką, nie zjadł jajek, które pozostały w gnieździe.

Przechodząc tamtędy, pewna kwoka zauważyła porzucone gniazdo. Posłuszna swemu instynktowi usadowiła się na jajkach, aby je wysiedzieć.

Wkrótce wykluły się kaczątka, które oczywiście wzięły kurę za swoją matkę i poszły za nią gęsiego.

Kwoka zadowolona ze swego potomstwa udała się z nim do folwarku.

Każdego ranka, kiedy zapiał kogut, mama kura grzebała w ziemi, a jej potomstwo próbowało ją naśladować. Kiedy nie udawało im się wydobyć z ziemi ani jednej dżdżownicy, mama zaopatrywała w pożywienie wszystkie kaczątka, dzieląc każdą dżdżownicę na kawałeczki i wkładając swoim dzieciom jedzenie do dziobków.

Tak jak to często bywało, tak i tego dnia kura wyszła na spacer ze swoimi pociechami poza folwark. Jej kaczątka posłuszne szły za nią. Nagle, gdy znalazły się przy jeziorze, kaczuszki wskoczyły do wody i zanurkowały, na co zrozpaczona mama gdakała, prosząc je, aby wyszły na brzeg.

Podczas gdy kaczątka radośnie pływały i pluskały się, mama skakała i płakała, pełna obaw, że się utopią.

Kogut zwabiony krzykami kury przyszedł zobaczyć, co się dzieje.

- Młodym nie można ufać – wydał osąd. – Są nierozważni.

Jedna z kaczuszek słysząc, co mówi kogut, podpłynęła do brzegu i powiedziała:

- Nie czyńcie nas winnymi za wasze własne ograniczenia.


 Niech ci się nie wydaje, że kura się myliła. Nie osądzaj też koguta. 
Nie wierz przemądrzałym i zachowującym się prowokacyjnie kaczkom.

Żaden z tych osobników nie jest w błędzie. 
Każdy z nich patrzy na rzeczywistość z własnego punktu widzenia. 
Jedynym błędem popełnianym  prawie zawsze, jest przekonanie, że mój punkt widzenia kryje w sobie jedyną prawdę.

Głuchemu zawsze się wydaje, że ci, co tańczą, są szaleni.

 
Jorge Bucay 
“Pozwól, że Ci opowiem… bajki, które nauczyły mnie, jak żyć "



piątek, 16 stycznia 2015

Muzyczna NuTka...


                                                                                 

wtorek, 13 stycznia 2015

Miłość jest przepływem energii ...

Jeśli to możliwe wyjdź na otwartą przestrzeń, stań pomiędzy drzewami i przemień się w drzewo, pozwól, aby wiatr przenikał przez ciebie.
Utożsamienie się z drzewem wzmacnia nas i ożywia. Z łatwością docierasz wówczas do pierwotnej świadomości, w której drzewa trwają bez przerwy.
Rozmawiaj z nimi i obejmuj je. Jeśli nie możesz wyjść na dwór, po prostu stań pośrodku pokoju i wyobraź sobie siebie jako drzewo – pośród deszczu i silnego wiatru – i zacznij tańczyć. Ale tańcz tak, jakbyś był drzewem. Wtedy będziesz w stanie uruchomić przepływ.
Jest to tylko kwestia opanowania sztuki utrzymania przepływu energii.
Będzie to dla ciebie klucz – ilekroć zostanie zahamowana, będziesz mógł ją odblokować.
Energia zawsze płynie w stronę obiektu, który kochamy. Kiedy czujesz w jakimś miejscu blokadę energii, oto sekret, jak ją znów upłynnić: znajdź obiekt miłości. Nie jest istotne, co nim zostanie, jest bowiem tylko pretekstem.
Jeśli potrafisz dotknąć z miłością np. drzewa, energia popłynie, ponieważ gdy pojawia się miłość, energia zaczyna płynąć w jej stronę.
To tak jak z rzeką – zawsze z wyżyn kieruje się ku poziomowi morza. Gdziekolwiek znajduje się przedmiot miłości, energia poszukuje jego poziomu – i zaczyna płynąć. Pomóc może też masaż, jeśli wykonujesz go z miłością.
Wszystko może pomóc.
Weź do ręki kamień – z miłością i głęboką troską. Zamknij oczy i poczuj miłość do kamienia, wdzięczność za to, że istnieje i że akceptuje twoją miłość.
Nagle poczujesz pulsowanie i energia zacznie się poruszać.
Stopniowo przestaniesz potrzebować faktycznego obiektu; energia zacznie płynąć na samą myśl, że kogoś (coś) kochasz. Wtedy możesz odrzucić nawet myślenie o miłości; po prostu kochaj, a energia będzie płynąć.
Miłość to ruch.
Jesteśmy zmarznięci, ponieważ nie kochamy.

Miłość to ciepło.
Kiedy jest ciepło, nie zamarznie się.
Gdy nie ma miłości, wszystko jest zimne.
Temperatura spada poniżej zera. Jedna z najważniejszych rzeczy, o których trzeba pamiętać: miłość jest ciepła i nienawiść także jest ciepła; zimna jest obojętność.
Czasem nawet wtedy gdy nienawidzisz, energia zaczyna płynąć. Oczywiście jest destrukcyjna, ale w złości także przepływa.
Dlatego po wyładowaniu złości ludziom robi się dobrze; uwolnili coś. Było to działanie destrukcyjne – choć mogło być kreatywne, gdyby uwalniało się przez miłość – ale lepsze to niż nieuwalnianie niczego.
Gdy jesteś obojętny, nie ma w tobie przepływu. Więc wszystko, co cię roztapia i ogrzewa, jest dobre. To nie masaż działa, tylko twoja troska i miłość.
Wypróbuj to na kamieniu: dotknij go i zobacz, co się stanie, promieniej miłością.
Wypróbuj to na drzewie; gdy poczujesz, że to się dzieje, po prostu usiądź w ciszy i próbuj. Pomyśl o osobie, którą kochasz – o mężczyźnie, kobiecie, dziecku, o kwiatach.
Przypomnij sobie kwiat – jego wyobrażenie – a nagle zobaczysz, że energia płynie.
Wtedy odrzuć też wyobrażenie.
Pewnego dnia siedź po prostu w ciszy i kochaj.
Nikogo konkretnego.
Zanurzony w kochającym nastroju, po prostu siedź cicho i kochaj, 

a poczujesz ten przepływ. 
Wtedy znasz już klucz. Jest nim miłość. Miłość jest przepływem.

Osho


piątek, 9 stycznia 2015

Cytat tygodnia...

"Ciało jest jak piasek, umysł jak wiatr. 
Jeśli chcesz zobaczyć jak wieje wiatr, popatrz na piasek"  

  Bonnie Bainbridge Cohen


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Uzdrowić swoje życie...

To, co myślimy o sobie, staje się dla nas prawdą.
Jestem przeko­nana, że każdy, ze mną włącznie, jest całkowicie odpowiedzialny za wszystko w swoim życiu, tak najlepsze, jak i najgorsze.
Każda po­wstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość.
Każdy z nas tworzy swoje doświadczenia dzięki własnym myślom i uczuciom.
Myśli i wypowiedziane słowa kreują nasz los.
Sami tworzymy pewne sytuacje, a potem negujemy naszą moc, obwi­niając za własną frustrację innych ludzi.
Nie ma osoby, miejsca lub rzeczy, które miałyby władzę nad nami, ponieważ tylko MY tworzymy myśli w naszym umyśle.
Tworzymy nasze doświadczenia, naszą rzeczy­wistość i wszystko, co się z tym wiąże. Jeśli w naszych umysłach stwo­rzymy pokój, harmonię i równowagę, znajdziemy je również w życiu.
Które z tych stwierdzeń jest typowe dla was?
„Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
„Wszyscy są zawsze pomocni”.

Każde z tych przekonań będzie tworzyć całkowicie odmienne do­świadczenia.
To, co sądzimy o sobie i życiu, staje się dla nas prawdą.
Wszechświat zawsze wspiera każdą myśl, którą zechcemy po­myśleć i w którą zechcemy uwierzyć.
Mówiąc inaczej, nasza podświadomość akceptuje wszystko, co wybierzemy budując nasze przekonania. To znaczy, że to, w co wierzę myśląc o sobie i życiu, staje się dla mnie prawdą. Wybrane przez ciebie myśli o sobie i życiu stają się prawdą dla ciebie. Nie jesteśmy niczym ograniczeni w naszym myśleniu.
Skoro już to wiemy, całkiem sensowny staje się wybór stwierdze­nia: „Wszyscy są zawsze pomocni”, zamiast: „Ludzie zawsze się mnie czepiają”.

Wszechobecna Moc nigdy nas nie osądza ani nie krytykuje.
Ona nas akceptuje takimi, jakimi jesteśmy, sprawiając, że ży­wione przez nas przekonania odzwierciedlają się w naszym życiu.
Jeśli chcę sądzić, że życie jest puste i nikt mnie nie kocha, na pewno potwierdzi się to w moim życiu.
Ale jeśli zechcę odrzucić to przekonanie i powiem sobie: „Miłość jest wszędzie, kocham i jestem godny miłości”, będę trwał przy tej myśli i powtarzał ją wielokrotnie, to stanic się ona dla mnie prawdą.
I oto kochający ludzie pojawią się w moim życiu; ci, którzy już w nim są, będą dla mnie jeszcze milsi, a i mnie przyjdzie łatwo wyrażać pozytywne uczucia wobec innych.
Większość z nas ma nierozsądne wyobrażenie o tym, kim jeste­śmy, i bardzo wiele sztywnych zasad określających, jak żyć.

Kiedy jesteśmy mali, uczymy się stosunku do siebie i do życia obserwując dorosłych wokół nas.
W ten sposób uczymy się, co myśleć o nas samych i naszym świe­cie.
Zatem, jeśli przebywamy w otoczeniu ludzi bardzo nieszczęśli­wych, przerażonych, pełnych poczucia winy lub złości, uczymy się wielu negatywnych rzeczy o sobie i otaczającym nas świecie.
„Nigdy niczego nie robię dobrze”. „To moja wina”. „Jeśli się złoszczę, jestem złym człowiekiem”.
Takie przekonania tworzą życie pełne frustracji.
Kiedy dorastamy, mamy tendencję do odtwarzania emocjonalne­go klimatu domu naszego dzieciństwa.   
Nie jest to ani dobre, ani złe, prawidłowe czy niewłaściwe; to jest klimat, w którym czujemy się „u siebie”. Mamy również tendencję do odtwarzania w naszych osobistych związkach tych samych modeli stosunków, jakie łączyły nas z matką czy ojcem, lub też ich wzajemnych relacji. Zastanówcie się, jak często stwier­dzaliście, że wasz partner czy szef był „taki jak” wasza matka lub ojciec.
Sami też traktujemy siebie podobnie jak traktowali nas rodzice. Narzekamy i karzemy się w ten sam sposób. Jeśli się wsłuchasz, możesz niemalże usłyszeć te same słowa. Kochamy i zachęcamy siebie w ten sam sposób, w jaki nas kochano i dopingowano, kiedy byliśmy dziećmi.
„Ty nigdy nie robisz niczego prawidłowo”. „To wszystko twoja wina”. Jak często mówiliście do siebie w ten sposób? „Jesteś cudowny”. „Kocham cię”. Jak często to sobie powtarzacie?
Mimo wszystko nie winiłabym za to naszych rodziców.
Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar, które prawdopodobnie przeka­zały nam całą swoją wiedzę.
Jeśli wasza matka lub ojciec nie wiedzie­li, jak kochać siebie, nie mogli nauczyć was tej miłości. Mogli was nauczyć tylko tego, co sami otrzymali w dzieciństwie. Jeśli chcecie lepiej zrozumieć swoich rodziców, poproście ich, aby opowiedzieli wam o swoim dzieciństwie. Jeśli posłuchacie ich uważnie, dowiecie się, skąd wzięły się ich własne lęki i sztywne reguły postępowania. Ci ludzie, którzy obarczyli was tym całym „bagażem”, byli tak samo przerażeni i zalęknieni jak wy.

Nasz system przekonań kształtuje się we wczesnym dzieciń­stwie, a potem idziemy przez życie tworząc doświadczenia tak, by do nich pasowały. Spójrzcie w przeszłość, a z pewnością dostrzeżecie, jak często powtarzało się w waszym życiu to samo doświad­czenie. Sądzę, że tworzyliście te doświadczenia tyle razy, ponie­waż odzwierciedlały wasze wyobrażenia o sobie. W gruncie rze­czy nie ma większego znaczenia, jak długo borykamy się z jakimś problemem, jak bardzo jest dla nas uciążliwy czy też jak bardzo utrudnia nam życie.
Moc objawia się zawsze w chwili obecnej.
Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w waszym życiu aż do chwili obecnej, zaistniały dzięki waszym myślom i przekonaniom powstałym w przeszłości.
Były skutkiem myśli i słów używanych wczoraj, w ubiegłym tygodniu, minionym miesiącu, w zeszłym roku, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat temu, w zależ­ności od waszego wieku.
A jednak to już przeszłość.
Była i minęła.
Obecnie liczy się tylko to, co chcesz myśleć, mówić i w co chcesz wierzyć właśnie teraz. Te myśli i słowa tworzą twoją przyszłość. Twoja moc manifestuje się w chwili obecnej i kształtuje doświadczenia jutra, następnego tygo­dnia, przyszłego miesiąca i roku.
Obserwuj myśl powstającą w tej właśnie chwili. Czy jest ona pozytywna, czy negatywna? Czy chcesz, aby ta myśl była twórczym elementem twojej przyszłości? Zastanów się nad tym i bądź tego świadomy.

 Jedyną rzeczą, z którą mamy zawsze do czynienia – jest myśl – ta zaś może być zmieniona.
Nie ma znaczenia, na czym polega twój problem: nasze doświad­czenia są zewnętrznym skutkiem wewnętrznych myśli.
Nawet niena­wiść do siebie polega tylko na nienawidzeniu swoich myśli o sobie.
Myślisz: „Jestem złym człowiekiem”. 
Ta myśl wywołuje uczucie, które umacnia się w tobie. Inni zaczynają dostrzegać to w Tobie.
Nie tworząc takiej myśli, nie wytworzysz też uczucia.
A przecież myśli mogą być zmienione.
Zmień więc tę myśl, a zmieni się także uczucie.
To ukazuje nam, skąd się biorą nasze przekonania. Ale niech nie będzie to usprawiedliwieniem dla naszego trwania w bólu. Przeszłość nie ma już władzy nad nami. Nie ma znaczenia, jak długo żyliście według negatywnego wzorca. Macie moc zmienić to w chwili obec­nej. Jak cudownie jest sobie to uzmysłowić! W tej chwili stajemy się wolni!
Jakkolwiek by to brzmiało, rzeczywiście my dokonujemy wyboru naszych myśli.


Możemy przyzwyczaić się do pewnej powtarzanej myśli tak, iż nie wydaje nam się, że to my sami wybraliśmy tę myśl. Ale naprawdę to my dokonaliśmy jej wyboru. Możemy też zrezygnować z tworzenia pewnych myśli. zastanów się, jak często nie chciałeś myśleć o sobie pozytywnie. Możesz zatem także zrezygnować z negatywnego myślenia o sobie. Wydaje mi się, że wszyscy na tej ziemi, których znam lub z którymi pracowałam, w mniejszym lub większym stopniu przepełnieni są niechęcią do siebie i poczuciem winy. Im większe jest nasilenie tych niedobrych uczuć, tym gorzej wiedzie się nam w życiu. I odwrotnie. Im mniej niechęci i poczucia winy, tym więcej powodzenia nas spotyka we wszystkich dziedzinach życia.
Najgłębszym przekonaniem każdego, z kim pracowałam, było zawsze: „Nie jestem dość dobry”.
Dodajmy do tego: „I nie robię wystarczająco dużo” lub: „Nie zasługuję na to”. A czy z tobą nie jest tak samo? Czy nie mówisz, nie zakładasz z góry, nie czujesz, że „nie jesteś dość dobry”? Ale dla kogo? W odniesieniu do czyich wymagań?
Jeśli to przekonanie jest w nas bardzo silne, to w jaki sposób możemy stworzyć życie oparte na miłości, radości, dobrym samopoczuciu i zdro­wiu? Twoje podstawowe, podświadome przekonanie będzie się zawsze temu w jakiś sposób przeciwstawiać. Nigdy nie osiągniesz tego, ponie­waż zawsze coś będzie ci stawało na przeszkodzie.
Dochodzę do wniosku, że noszone w sobie urazy, samokrytycyzm, poczucie winy i lęk powodują o wiele więcej problemów niż co­kolwiek innego.

 Gdy ludzie przychodzą do mnie z problemem, nie zwracam uwagi na to, co to jest – nadwerężone zdrowie, brak pieniędzy, niesatys­fakcjonujące związki, zahamowania w normalnej aktywności – kon­centruję się na jednej sprawie, którą jest MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Sądzę, że kiedy rzeczywiście kochamy i AKCEPTUJEMY SIEBIE TAKIMI, JAKIMI JESTEŚMY, wszystko w życiu udaje się. To tak, jakby dookoła wydarzały się małe cuda. Zdrowie jest lepsze, otrzy­mujemy więcej pieniędzy, związki emocjonalne są bardziej war­tościowe, zaczynamy działać twórczo. I to wszystko dzieje się bez większego wysiłku z naszej strony.
Kochanie i aprobowanie samego siebie, tworzenie wokół siebie klimatu zaufania, bezpieczeństwa i akceptacji sprawia, że umysł staje się uporządkowany, kreuje lepsze związki międzyludzkie, daje moż­ność otrzymania lepszej pracy, mieszkania, a nawet wpływa korzyst­nie na wygląd zewnętrzny. Ludzie, którzy potrafią kochać samych siebie, nie czynią sobie i innym niczego złego.

Samoaprobata i samoakceptacja to podstawowy klucz do pozytyw­nych zmian w każdej dziedzinie naszego życia.

Kochanie siebie, według mnie, zaczyna się od niekrytykowania siebie z byle powodu. Nadmierny krytycyzm więzi nas akurat w tym wzorcu, który staramy się zmienić. Zrozumienie samego siebie i właściwe obchodzenie się z własną osobą umożliwia nam zmianę tego wzorca. Pamiętajcie, że proces krytykowania siebie trwał latami i nie dawał żadnych rezultatów. Spróbujcie zaakceptować siebie, a zobaczycie, co będzie się działo.

Louise L. Hay – Możesz uzdrowić swoje życie

Richard Avedon