wtorek, 27 stycznia 2015

Dziś na smutno...

Kochani wybaczcie że nie odpisuję na Wasze komentarze z poprzedniego posta 
i do Was przez jakiś czas mogę nie zaglądać lub nie zostawiać komentarzy,
mówiąc kolokwialnie w jednej krótkiej chwili świat mi się na głowę zawalił 
i nie jestem w stanie przytomnie myśleć.
Jestem chwilowo " wyprana " z umysłu
Zabrakło mi sił.
Dlatego zawieszam na czas jakiś swoją działalność blogową

Życząc wszystkiego dobrego jestem z Wami myślami,  
dziś niestety bez uśmiechu

czwartek, 22 stycznia 2015

Niewinność ...

Każde dziecko nosi w sobie Boga, 
nasze próby urobienia go przemieniają Boga w diabła.
Jest taki wspaniały włoski film w reżyserii Federico Felliniego, zatytułowany “Osiem i pół”. W jednej ze scen chrześcijański zakonnik wychodzi na wycieczkę lub piknik z grupą chłopców w wieku 8-10 lat. Idą plażą, ich opiekun zostaje z kilkoma chłopcami w tyle. Chłopcy z przodu spotykają starszą kobietę, która jest dziwką, pozdrawiają ją, na co i ona odpowiada pozdrowieniem. Pytają:
- Kim jesteś?
Na co ona odpowiada, że jest prostytutką. Nie wiedzą, co to znaczy, ale udają, że rozumieją. Jeden z chłopców wydaje się wiedzieć nieco więcej od reszty, objaśnia więc:
- Prostytutka to taka kobieta, która robi rozmaite rzeczy, jeśli się jej zapłaci.
- Czy zrobi to też dla nas, jeśli zapłacimy? – pytają.
- Czemu nie – pada odpowiedź. Zbierają pieniądze, dają jej i pytają:
- Czy zrobisz coś dla nas, jeśli zapłacimy?
- Jasne, dzieciaki. Co chcecie, abym zrobiła?
Jedyne, co im przychodzi do głowy, to prośba, aby się rozebrała. Kobieta ją spełnia. Patrzą na nią. Nigdy dotąd nie widzieli nagiej kobiety. Nie wiedzą, czego żądać jeszcze, więc proszą:
- Czy zatańczyłabyś dla nas?
- Jasne – odpowiada.
Gromadzą się wokół niej, śpiewają i klaszczą. Dziwka kręci tyłkiem i wszyscy bawią się doskonale. Dostrzega to braciszek zakonny. Przybiega i wrzeszczy na kobietę. Każe jej się ubrać, a narrator stwierdza:
- W tym momencie dzieci zostały zepsute, do tej chwili były niewinne, piękne.

Nie jest to wcale rzadki problem. Znam w Indiach pewnego dość konserwatywnego misjonarza, jezuitę. Wziął kiedyś udział w prowadzonych przeze mnie zajęciach. Pracowaliśmy nad pewnym  problemem przez ponad dwa dni, co wyraźnie sprawiało mu ból. Następnego wieczoru podszedł do mnie i powiedział:
– Wiesz, Tony, nie potrafię wyrazić, jak bardzo męczy mnie ten problem, który poruszyłeś.
– Dlaczego, Stan? – zapytałem.
– Stawia to na nowo pytanie dręczące mnie przez dwadzieścia pięć lat, straszne pytanie. Przez te lata wciąż pytałem siebie: 
Czy nie zdeprawowałem ludzi czyniąc ich chrześcijanami? ”
Anthony de Mello 
“Przebudzenie”.
 

środa, 21 stycznia 2015

Jedyny słuszny punkt widzenia...

Była sobie kaczka, która zniosła cztery jajka. Kiedy je wysiadywała, przyszedł lis, rzucił się na gniazdo i zabił ją. Ale nie wiadomo z jakiego powodu przed ucieczką, nie zjadł jajek, które pozostały w gnieździe.

Przechodząc tamtędy, pewna kwoka zauważyła porzucone gniazdo. Posłuszna swemu instynktowi usadowiła się na jajkach, aby je wysiedzieć.

Wkrótce wykluły się kaczątka, które oczywiście wzięły kurę za swoją matkę i poszły za nią gęsiego.

Kwoka zadowolona ze swego potomstwa udała się z nim do folwarku.

Każdego ranka, kiedy zapiał kogut, mama kura grzebała w ziemi, a jej potomstwo próbowało ją naśladować. Kiedy nie udawało im się wydobyć z ziemi ani jednej dżdżownicy, mama zaopatrywała w pożywienie wszystkie kaczątka, dzieląc każdą dżdżownicę na kawałeczki i wkładając swoim dzieciom jedzenie do dziobków.

Tak jak to często bywało, tak i tego dnia kura wyszła na spacer ze swoimi pociechami poza folwark. Jej kaczątka posłuszne szły za nią. Nagle, gdy znalazły się przy jeziorze, kaczuszki wskoczyły do wody i zanurkowały, na co zrozpaczona mama gdakała, prosząc je, aby wyszły na brzeg.

Podczas gdy kaczątka radośnie pływały i pluskały się, mama skakała i płakała, pełna obaw, że się utopią.

Kogut zwabiony krzykami kury przyszedł zobaczyć, co się dzieje.

- Młodym nie można ufać – wydał osąd. – Są nierozważni.

Jedna z kaczuszek słysząc, co mówi kogut, podpłynęła do brzegu i powiedziała:

- Nie czyńcie nas winnymi za wasze własne ograniczenia.


 Niech ci się nie wydaje, że kura się myliła. Nie osądzaj też koguta. 
Nie wierz przemądrzałym i zachowującym się prowokacyjnie kaczkom.

Żaden z tych osobników nie jest w błędzie. 
Każdy z nich patrzy na rzeczywistość z własnego punktu widzenia. 
Jedynym błędem popełnianym  prawie zawsze, jest przekonanie, że mój punkt widzenia kryje w sobie jedyną prawdę.

Głuchemu zawsze się wydaje, że ci, co tańczą, są szaleni.

 
Jorge Bucay 
“Pozwól, że Ci opowiem… bajki, które nauczyły mnie, jak żyć "



piątek, 16 stycznia 2015

Muzyczna NuTka...


                                                                                 

wtorek, 13 stycznia 2015

Miłość jest przepływem energii ...

Jeśli to możliwe wyjdź na otwartą przestrzeń, stań pomiędzy drzewami i przemień się w drzewo, pozwól, aby wiatr przenikał przez ciebie.
Utożsamienie się z drzewem wzmacnia nas i ożywia. Z łatwością docierasz wówczas do pierwotnej świadomości, w której drzewa trwają bez przerwy.
Rozmawiaj z nimi i obejmuj je. Jeśli nie możesz wyjść na dwór, po prostu stań pośrodku pokoju i wyobraź sobie siebie jako drzewo – pośród deszczu i silnego wiatru – i zacznij tańczyć. Ale tańcz tak, jakbyś był drzewem. Wtedy będziesz w stanie uruchomić przepływ.
Jest to tylko kwestia opanowania sztuki utrzymania przepływu energii.
Będzie to dla ciebie klucz – ilekroć zostanie zahamowana, będziesz mógł ją odblokować.
Energia zawsze płynie w stronę obiektu, który kochamy. Kiedy czujesz w jakimś miejscu blokadę energii, oto sekret, jak ją znów upłynnić: znajdź obiekt miłości. Nie jest istotne, co nim zostanie, jest bowiem tylko pretekstem.
Jeśli potrafisz dotknąć z miłością np. drzewa, energia popłynie, ponieważ gdy pojawia się miłość, energia zaczyna płynąć w jej stronę.
To tak jak z rzeką – zawsze z wyżyn kieruje się ku poziomowi morza. Gdziekolwiek znajduje się przedmiot miłości, energia poszukuje jego poziomu – i zaczyna płynąć. Pomóc może też masaż, jeśli wykonujesz go z miłością.
Wszystko może pomóc.
Weź do ręki kamień – z miłością i głęboką troską. Zamknij oczy i poczuj miłość do kamienia, wdzięczność za to, że istnieje i że akceptuje twoją miłość.
Nagle poczujesz pulsowanie i energia zacznie się poruszać.
Stopniowo przestaniesz potrzebować faktycznego obiektu; energia zacznie płynąć na samą myśl, że kogoś (coś) kochasz. Wtedy możesz odrzucić nawet myślenie o miłości; po prostu kochaj, a energia będzie płynąć.
Miłość to ruch.
Jesteśmy zmarznięci, ponieważ nie kochamy.

Miłość to ciepło.
Kiedy jest ciepło, nie zamarznie się.
Gdy nie ma miłości, wszystko jest zimne.
Temperatura spada poniżej zera. Jedna z najważniejszych rzeczy, o których trzeba pamiętać: miłość jest ciepła i nienawiść także jest ciepła; zimna jest obojętność.
Czasem nawet wtedy gdy nienawidzisz, energia zaczyna płynąć. Oczywiście jest destrukcyjna, ale w złości także przepływa.
Dlatego po wyładowaniu złości ludziom robi się dobrze; uwolnili coś. Było to działanie destrukcyjne – choć mogło być kreatywne, gdyby uwalniało się przez miłość – ale lepsze to niż nieuwalnianie niczego.
Gdy jesteś obojętny, nie ma w tobie przepływu. Więc wszystko, co cię roztapia i ogrzewa, jest dobre. To nie masaż działa, tylko twoja troska i miłość.
Wypróbuj to na kamieniu: dotknij go i zobacz, co się stanie, promieniej miłością.
Wypróbuj to na drzewie; gdy poczujesz, że to się dzieje, po prostu usiądź w ciszy i próbuj. Pomyśl o osobie, którą kochasz – o mężczyźnie, kobiecie, dziecku, o kwiatach.
Przypomnij sobie kwiat – jego wyobrażenie – a nagle zobaczysz, że energia płynie.
Wtedy odrzuć też wyobrażenie.
Pewnego dnia siedź po prostu w ciszy i kochaj.
Nikogo konkretnego.
Zanurzony w kochającym nastroju, po prostu siedź cicho i kochaj, 

a poczujesz ten przepływ. 
Wtedy znasz już klucz. Jest nim miłość. Miłość jest przepływem.

Osho


piątek, 9 stycznia 2015

Cytat tygodnia...

"Ciało jest jak piasek, umysł jak wiatr. 
Jeśli chcesz zobaczyć jak wieje wiatr, popatrz na piasek"  

  Bonnie Bainbridge Cohen


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Uzdrowić swoje życie...

To, co myślimy o sobie, staje się dla nas prawdą.
Jestem przeko­nana, że każdy, ze mną włącznie, jest całkowicie odpowiedzialny za wszystko w swoim życiu, tak najlepsze, jak i najgorsze.
Każda po­wstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość.
Każdy z nas tworzy swoje doświadczenia dzięki własnym myślom i uczuciom.
Myśli i wypowiedziane słowa kreują nasz los.
Sami tworzymy pewne sytuacje, a potem negujemy naszą moc, obwi­niając za własną frustrację innych ludzi.
Nie ma osoby, miejsca lub rzeczy, które miałyby władzę nad nami, ponieważ tylko MY tworzymy myśli w naszym umyśle.
Tworzymy nasze doświadczenia, naszą rzeczy­wistość i wszystko, co się z tym wiąże. Jeśli w naszych umysłach stwo­rzymy pokój, harmonię i równowagę, znajdziemy je również w życiu.
Które z tych stwierdzeń jest typowe dla was?
„Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
„Wszyscy są zawsze pomocni”.

Każde z tych przekonań będzie tworzyć całkowicie odmienne do­świadczenia.
To, co sądzimy o sobie i życiu, staje się dla nas prawdą.
Wszechświat zawsze wspiera każdą myśl, którą zechcemy po­myśleć i w którą zechcemy uwierzyć.
Mówiąc inaczej, nasza podświadomość akceptuje wszystko, co wybierzemy budując nasze przekonania. To znaczy, że to, w co wierzę myśląc o sobie i życiu, staje się dla mnie prawdą. Wybrane przez ciebie myśli o sobie i życiu stają się prawdą dla ciebie. Nie jesteśmy niczym ograniczeni w naszym myśleniu.
Skoro już to wiemy, całkiem sensowny staje się wybór stwierdze­nia: „Wszyscy są zawsze pomocni”, zamiast: „Ludzie zawsze się mnie czepiają”.

Wszechobecna Moc nigdy nas nie osądza ani nie krytykuje.
Ona nas akceptuje takimi, jakimi jesteśmy, sprawiając, że ży­wione przez nas przekonania odzwierciedlają się w naszym życiu.
Jeśli chcę sądzić, że życie jest puste i nikt mnie nie kocha, na pewno potwierdzi się to w moim życiu.
Ale jeśli zechcę odrzucić to przekonanie i powiem sobie: „Miłość jest wszędzie, kocham i jestem godny miłości”, będę trwał przy tej myśli i powtarzał ją wielokrotnie, to stanic się ona dla mnie prawdą.
I oto kochający ludzie pojawią się w moim życiu; ci, którzy już w nim są, będą dla mnie jeszcze milsi, a i mnie przyjdzie łatwo wyrażać pozytywne uczucia wobec innych.
Większość z nas ma nierozsądne wyobrażenie o tym, kim jeste­śmy, i bardzo wiele sztywnych zasad określających, jak żyć.

Kiedy jesteśmy mali, uczymy się stosunku do siebie i do życia obserwując dorosłych wokół nas.
W ten sposób uczymy się, co myśleć o nas samych i naszym świe­cie.
Zatem, jeśli przebywamy w otoczeniu ludzi bardzo nieszczęśli­wych, przerażonych, pełnych poczucia winy lub złości, uczymy się wielu negatywnych rzeczy o sobie i otaczającym nas świecie.
„Nigdy niczego nie robię dobrze”. „To moja wina”. „Jeśli się złoszczę, jestem złym człowiekiem”.
Takie przekonania tworzą życie pełne frustracji.
Kiedy dorastamy, mamy tendencję do odtwarzania emocjonalne­go klimatu domu naszego dzieciństwa.   
Nie jest to ani dobre, ani złe, prawidłowe czy niewłaściwe; to jest klimat, w którym czujemy się „u siebie”. Mamy również tendencję do odtwarzania w naszych osobistych związkach tych samych modeli stosunków, jakie łączyły nas z matką czy ojcem, lub też ich wzajemnych relacji. Zastanówcie się, jak często stwier­dzaliście, że wasz partner czy szef był „taki jak” wasza matka lub ojciec.
Sami też traktujemy siebie podobnie jak traktowali nas rodzice. Narzekamy i karzemy się w ten sam sposób. Jeśli się wsłuchasz, możesz niemalże usłyszeć te same słowa. Kochamy i zachęcamy siebie w ten sam sposób, w jaki nas kochano i dopingowano, kiedy byliśmy dziećmi.
„Ty nigdy nie robisz niczego prawidłowo”. „To wszystko twoja wina”. Jak często mówiliście do siebie w ten sposób? „Jesteś cudowny”. „Kocham cię”. Jak często to sobie powtarzacie?
Mimo wszystko nie winiłabym za to naszych rodziców.
Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar, które prawdopodobnie przeka­zały nam całą swoją wiedzę.
Jeśli wasza matka lub ojciec nie wiedzie­li, jak kochać siebie, nie mogli nauczyć was tej miłości. Mogli was nauczyć tylko tego, co sami otrzymali w dzieciństwie. Jeśli chcecie lepiej zrozumieć swoich rodziców, poproście ich, aby opowiedzieli wam o swoim dzieciństwie. Jeśli posłuchacie ich uważnie, dowiecie się, skąd wzięły się ich własne lęki i sztywne reguły postępowania. Ci ludzie, którzy obarczyli was tym całym „bagażem”, byli tak samo przerażeni i zalęknieni jak wy.

Nasz system przekonań kształtuje się we wczesnym dzieciń­stwie, a potem idziemy przez życie tworząc doświadczenia tak, by do nich pasowały. Spójrzcie w przeszłość, a z pewnością dostrzeżecie, jak często powtarzało się w waszym życiu to samo doświad­czenie. Sądzę, że tworzyliście te doświadczenia tyle razy, ponie­waż odzwierciedlały wasze wyobrażenia o sobie. W gruncie rze­czy nie ma większego znaczenia, jak długo borykamy się z jakimś problemem, jak bardzo jest dla nas uciążliwy czy też jak bardzo utrudnia nam życie.
Moc objawia się zawsze w chwili obecnej.
Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w waszym życiu aż do chwili obecnej, zaistniały dzięki waszym myślom i przekonaniom powstałym w przeszłości.
Były skutkiem myśli i słów używanych wczoraj, w ubiegłym tygodniu, minionym miesiącu, w zeszłym roku, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat temu, w zależ­ności od waszego wieku.
A jednak to już przeszłość.
Była i minęła.
Obecnie liczy się tylko to, co chcesz myśleć, mówić i w co chcesz wierzyć właśnie teraz. Te myśli i słowa tworzą twoją przyszłość. Twoja moc manifestuje się w chwili obecnej i kształtuje doświadczenia jutra, następnego tygo­dnia, przyszłego miesiąca i roku.
Obserwuj myśl powstającą w tej właśnie chwili. Czy jest ona pozytywna, czy negatywna? Czy chcesz, aby ta myśl była twórczym elementem twojej przyszłości? Zastanów się nad tym i bądź tego świadomy.

 Jedyną rzeczą, z którą mamy zawsze do czynienia – jest myśl – ta zaś może być zmieniona.
Nie ma znaczenia, na czym polega twój problem: nasze doświad­czenia są zewnętrznym skutkiem wewnętrznych myśli.
Nawet niena­wiść do siebie polega tylko na nienawidzeniu swoich myśli o sobie.
Myślisz: „Jestem złym człowiekiem”. 
Ta myśl wywołuje uczucie, które umacnia się w tobie. Inni zaczynają dostrzegać to w Tobie.
Nie tworząc takiej myśli, nie wytworzysz też uczucia.
A przecież myśli mogą być zmienione.
Zmień więc tę myśl, a zmieni się także uczucie.
To ukazuje nam, skąd się biorą nasze przekonania. Ale niech nie będzie to usprawiedliwieniem dla naszego trwania w bólu. Przeszłość nie ma już władzy nad nami. Nie ma znaczenia, jak długo żyliście według negatywnego wzorca. Macie moc zmienić to w chwili obec­nej. Jak cudownie jest sobie to uzmysłowić! W tej chwili stajemy się wolni!
Jakkolwiek by to brzmiało, rzeczywiście my dokonujemy wyboru naszych myśli.


Możemy przyzwyczaić się do pewnej powtarzanej myśli tak, iż nie wydaje nam się, że to my sami wybraliśmy tę myśl. Ale naprawdę to my dokonaliśmy jej wyboru. Możemy też zrezygnować z tworzenia pewnych myśli. zastanów się, jak często nie chciałeś myśleć o sobie pozytywnie. Możesz zatem także zrezygnować z negatywnego myślenia o sobie. Wydaje mi się, że wszyscy na tej ziemi, których znam lub z którymi pracowałam, w mniejszym lub większym stopniu przepełnieni są niechęcią do siebie i poczuciem winy. Im większe jest nasilenie tych niedobrych uczuć, tym gorzej wiedzie się nam w życiu. I odwrotnie. Im mniej niechęci i poczucia winy, tym więcej powodzenia nas spotyka we wszystkich dziedzinach życia.
Najgłębszym przekonaniem każdego, z kim pracowałam, było zawsze: „Nie jestem dość dobry”.
Dodajmy do tego: „I nie robię wystarczająco dużo” lub: „Nie zasługuję na to”. A czy z tobą nie jest tak samo? Czy nie mówisz, nie zakładasz z góry, nie czujesz, że „nie jesteś dość dobry”? Ale dla kogo? W odniesieniu do czyich wymagań?
Jeśli to przekonanie jest w nas bardzo silne, to w jaki sposób możemy stworzyć życie oparte na miłości, radości, dobrym samopoczuciu i zdro­wiu? Twoje podstawowe, podświadome przekonanie będzie się zawsze temu w jakiś sposób przeciwstawiać. Nigdy nie osiągniesz tego, ponie­waż zawsze coś będzie ci stawało na przeszkodzie.
Dochodzę do wniosku, że noszone w sobie urazy, samokrytycyzm, poczucie winy i lęk powodują o wiele więcej problemów niż co­kolwiek innego.

 Gdy ludzie przychodzą do mnie z problemem, nie zwracam uwagi na to, co to jest – nadwerężone zdrowie, brak pieniędzy, niesatys­fakcjonujące związki, zahamowania w normalnej aktywności – kon­centruję się na jednej sprawie, którą jest MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Sądzę, że kiedy rzeczywiście kochamy i AKCEPTUJEMY SIEBIE TAKIMI, JAKIMI JESTEŚMY, wszystko w życiu udaje się. To tak, jakby dookoła wydarzały się małe cuda. Zdrowie jest lepsze, otrzy­mujemy więcej pieniędzy, związki emocjonalne są bardziej war­tościowe, zaczynamy działać twórczo. I to wszystko dzieje się bez większego wysiłku z naszej strony.
Kochanie i aprobowanie samego siebie, tworzenie wokół siebie klimatu zaufania, bezpieczeństwa i akceptacji sprawia, że umysł staje się uporządkowany, kreuje lepsze związki międzyludzkie, daje moż­ność otrzymania lepszej pracy, mieszkania, a nawet wpływa korzyst­nie na wygląd zewnętrzny. Ludzie, którzy potrafią kochać samych siebie, nie czynią sobie i innym niczego złego.

Samoaprobata i samoakceptacja to podstawowy klucz do pozytyw­nych zmian w każdej dziedzinie naszego życia.

Kochanie siebie, według mnie, zaczyna się od niekrytykowania siebie z byle powodu. Nadmierny krytycyzm więzi nas akurat w tym wzorcu, który staramy się zmienić. Zrozumienie samego siebie i właściwe obchodzenie się z własną osobą umożliwia nam zmianę tego wzorca. Pamiętajcie, że proces krytykowania siebie trwał latami i nie dawał żadnych rezultatów. Spróbujcie zaakceptować siebie, a zobaczycie, co będzie się działo.

Louise L. Hay – Możesz uzdrowić swoje życie

Richard Avedon