piątek, 6 lutego 2015

Dziś bez tytułu...

Nie wiem jak zacząć...ręka mi drży ...powiem krótko dziękuję...dziękuję ...dziękuję... za wszystkie Wasze natchnione, mądre i życzliwe słowa...czytałam je po kilka razy - jesteście wspaniali . 
Jeszcze mój umysł dryfuje na nieznanych wodach ale teraz zaczynam widzieć w tym ukojenie i przyszłość nabiera optymistycznych barw ... Wasze wsparcie jest mi balsamem. Wiecie ja jestem takim trochę wilkiem samotnikiem ( Emmo z tą książką trafiłaś w samo sedno - tego mi potrzeba ) i zawsze duszę ( dusiłam ) wszystko w sobie...mam mojego R ...moją drugą połówkę ale nie mogę tak go wszystkim obarczać , w zakamarkach mego Jestestwa istniały mroczne wyparte wspomnienia z którymi tylko ja mogłam się uporać ...zresztą nawet ja sama przez wiele lat nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nie zdawałam sobie sprawy co mnie tak przygniata ...tak , tak miałaś rację Słoneczko " upierałam się tkwić w utartych wzorcach " ...śniłam swój prywatny koszmar...lecz widzę że pomimo tego potrzeba przebudzenia z niego - potrzeba swobody ...kreatywności...tworzenia...a nawet tej dzikości była we mnie tak wielka ze ciągle szukałam i szukałam ...i dzieliłam się z Wami tym co do mnie przemawiało .
Jakia to wielka radość móc się dzielić i znajdować w Was pokrewne dusze ...to wspaniałe uczucie...dziękuję Wam za to że jesteście...
Przez jakiś czas jeszcze pomilczę ale wierzę że nie potrwa to zbyt długo...i wiedzcie jedno że myślami jestem z Wami...dziękuję jeszcze raz za Waszą pomocną dłoń...

Zakończę cytatem z książki "Biegnąca z wilkami " , to jest teraz ten kolejny krok na jaki pragnę się zdobyć :
 Z a c z n i j. Tak się czyści zatrutą rzekę. Jeśli się boisz niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje- to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie, to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej, żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć w nim wieczną wymówkę do czyszczenia rzeki

poniedziałek, 2 lutego 2015

Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli...

W moim ciele i umyśle toczy się walka pomiędzy moimi aniołami i demonami...wierzę ze dojdziemy do porozumienia w każdym z nas istnieje mówiąc całkowicie umownie "dobro i zło" ..lecz to nie jest żaden powód do wstydu - ważne aby współistniały w harmonii-  ja to "zło" odrzucałam , wypierałam się go ...kryłam, blokowałam emocje z nim związane, wiele energii przeznaczyłam na ten kamuflaż , usunęłam w kąt intuicję i czucie - chciałam być robotem - doskonałym i pozbawionym emocji . Moja podświadomość i ciało włączyły ochronny alarmowy tryb , pięknie ze sobą współpracowały lecz nie dostrzegły że już spełnił swoją rolę i teraz pora go wyłączyć.  Przez te lata ...wszystkie lata od początku istnienia  nie wiedziałam co czuję, rzucałam się jak ryba pozbawiona wody którą polewa się tylko dla utrzymaniu przy życiu - lecz ona wyrwana ze swego środowiska cierpi i nie wie co się dzieje . Tak i ja nic nie wiedziałam . Moje skrzywdzone wewnętrzne dziecko nie wiedziało co się dzieje , nie chciało rozwoju,bało się zmian nie było na nie przygotowane - pragnęło tylko bezpieczeństwa i stagnacji .Ale  duch, dusza , pierwotna siła kosmosu i matki ziemi ...chciały mego przetrwania i uleczenia - podsuwały mi koła ratunkowe .Teraz to widzę , wszystko działo się w jakimś celu. Przez te wszystkie lata szłam ramię w ramię ze paraliżującym strachem , podejrzliwością, brakiem wiary w siebie , z uśmiechem który tak wiele skrywał ..a jednocześnie z niewinnością dziecka które mimo wszystko pragnęło ciepła i ufności . Moje JA pragnęło wyzwolenia, próbowało się przebić - lecz było zbyt słabe, zbyt zmaltretowane .Zapętliłam się....mój umysł i ciało cierpiało katusze - żyłam w ciągłym napięciu, wewnętrzny konflikt tłumiący me emocje, uczucia, pragnienia sprawił że nie wiedziałam kim jestem, straciłam kontakt z sobą , swym ciałem, straciłam czucie ...tak wiele razy chciałam umrzeć...tylko w śmierci widziałam wybawienie ale moja dusza czuwała - wierzę że czekała cierpliwie na odpowiedni moment. Aż wielki wstrząs sprawił że tama pękła - wielki żywioł przelał się przez mój umysł, ciało i duszę...czy przyniósł spustoszenie czy też wyzwolenie ? Wszystko potoczyło się tak szybko..teraz czas zwolnić aby wyzwolić świadomość z okowów , odkryć w końcu tożsamość...wyjść z letargu , ciągłego spięcia,przestać być wegetującym warzywem .Teraz widzę że byłam od dawna na to przygotowywana - książki które do mnie przemawiały ,fragmenty układanki których szukałam,ten blog na którym dzieliłam się swymi odkryciami ,osoby które odnalazłam za jego pomocą lub które trafiły do mnie wierzę że nie z przypadku,  obserwacje które zmieniały mój pogląd na świat, rozmowy i w końcu najważniejsze: bratnia dusza obok mnie wspierająca mnie wytrwale przez lata ...
paradoks - zamknięta na życiowe zmiany - otwarta na nowe poglądy i obraz świata ...zafascynowana ludzkim potencjałem i umysłem - lecz ciągle nie wierząca w siebie.. Czas to połączyć...lecz walka nadal trwa - teraz wszystko  w moich rękach...czy nie wystraszę się tej odpowiedzialności wracając do starych nawyków ? Walka wciąż trwa ...woda jeszcze nie nabrała klarowności - niespodziewane  huśtawki nastrojów - wierzę że i one mnie gdzieś prowadzą. Pora wejść we mgłę bez obaw co się w niej kryje ...z ciekawością eksploratora , z przyjemnym dreszczykiem odkrywcy swego własnego wnętrza ...odbyć podróż w głąb swego ciała i umysłu - wyzwolić ekspresję i kreatywność...uwolnić się z blokad....stworzyć cudowną jedność CUD  ciało, umysł, dusza - triada doskonała. Pełna harmonia...
Tak jak z żywiołów powstał świat -  wierzę że żywioł który się przez zemnie przetoczył zwiastuje odrodzenie i przebudzenie .Z chaosu tworzy się porządek  a Fenix powstaje  z popiołów ...nomen omen ten Fenix towarzyszy mi już od wielu lat...

Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli - wierzcie mi te słowa nie maja nic wspólnego z religią...

Od kiedy sięgam pamięcią, żyłam zamknięta na siebie i świat....mówienie o sobie było  zakazane, wstydliwe ...na tym blogu próbowałam się otworzyć, wierzcie mi nie było łatwo - udało się tylko lub aż...częściowo ....starałam się wyrażać siebie z głębi serca tak jak umiałam najlepiej ...najczęściej posługując się fragmentami książek, wierszami, muzyką ...moje własne słowa przychodziły mi z trudem- przecież ja jestem nudna, nie potrafię się wysłowić , mam ciągłe spięcie  w głowie -  ten tekst napisałam pod wpływem chwili - nie zamierzałam go publikować ...być może jest zbyt zagmatwany, zrozumiały tylko dla mnie ale impuls sprawił że wróciłam do komputera ....jeżeli mam się otworzyć na zmiany to zrozumiałam że powinnam go opublikować ... boję się ...to dla mnie zbyt świeże i bolesne...ale po to założyłam ten blog , aby wyrażać siebie...dzielić się swymi radościami i bolączkami...bez cenzury i ubolewania na każdym źle ułożonym zdaniem ....

Dziękuję WAM Kochani za każdy Wasz dotychczasowy komentarz, za Wasze przemyślenia, za Wasze teksty - każdy z nich był i jest przecież nadal drogocenną perłą...

Dziękuję Wam całym swym zbolałym i wdzięcznym sercem za te piękne i ciepłe słowa które od Was "usłyszałam" za wsparcie i obecność - za pomocną dłoń ... za to że jesteście...

Ufff ... no to klik...