czwartek, 28 kwietnia 2011

Przekłady i przekłady....

Przekład , przekładowi nie równy

Nie każde złoto jasno błyszczy,
Nie każdy błądzi, kto wędruje.
Nie każdą siłę starość zniszczy,
Korzeni w głębi lód nie skuje.
Z popiołów strzelą znów ogniska
I mrok rozświetlą błyskawice.
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król – tułacz wróci na stolicę.

wiersz Bilba dotyczący Aragorna.
Przekład:  Maria Skibniewska
Nie każde złoto blask okrywa,
ani wędrowiec myli drogi.
(Nie musi łazik stracić drogi,)
Starość dojrzałą siłą bywa,
korzeni mróz nie sięga srogi.
Z popiołów płomień się zapali,
(Największe drzewo można zwalić,)
i w mroku kiedyś skra zapłonie.
Złamaną klingę można scalić,
wybraniec siądzie znów na tronie.

Wiersz Bilba dotyczący Aragorna.
Przekład:   Jerzy Łoziński



Zabawne że tak wiele zależy od danego tłumaczenia , całkowicie zmienia się odbiór treści książki...
Trylogię - Władcę Pierścieni - pierwszy raz przeczytałam wypożyczoną z biblioteki, w przekładzie Marii Skibniewskiej i bardzo mi się podobało, lecz niefortunnie zakupiłam w wydawnictwie Świat Książki  pięknie  wydaną trylogię ale w przekładzie Jerzego Łozińskiego i jak dla mnie ten przekład okazał się totalną porażką , np. - pan Łoziński z Aragorna  Obieżyświata  zrobił Łazika ( okropieństwo ) i inne zmiany w nazwach których nie da się spokojnie przeczytać . Ogólnie bardzo ciężko przebrnąć przez całą powieść ( tłum.J. Łoziński ) ja utknęłam gdzieś w środku i nie dałam  rady , mimo szczerych chęci dokończyć ..zbyt się denerwowałam !
Po tej wpadce zainteresowałam się tym tematem i okazało się że nie tylko ja mam takie odczucia, niektórych nawet bardzo śmieszy ten przekład lecz mnie poważnie wkurza ! . Przeczytałam też że  Pani Skibniewska konsultowała swoje tłumaczenie jeszcze z samym Tolkienem, a to coś chyba znaczy. 
 Książki stoją sobie na półce ale ...nic poza tym ...a szkoda . Coś mi się zdaje że będę musiała sprawić sobie jeszcze jeden komplet - tym razem dokładnie sprawdzę kto jest autorem przekładu a Pana Łozińskiego bedę omijać z daleka !




"Trzy pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden by wszystkimi rządzić, Jeden by wszystkie odnaleźć,
Jeden by wszystkie zgromadzić i w ciemnościach związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie."

tłumaczenie Marii Skibniewskiej


"Dla elfich władców pod niebem jasnym Trzy są Pierścienie,
Dla krasnoludzkich podziemnych królów Pierścieni Siedem,
Dziewięć dla ludzi - tych ostatecznym śmierć przeznaczeniem,
Dla Władcy mroku na czarnym tronie jest Pierścień Jeden
W Krainie Mordor, gdzie wiecznej nocy zaległy cienie.
Pierścień Jedyny, by władać wszystkimi, czarem je opętać,
Pierścień jedyny, by wszystkie zgromadzić i w ciemnościach spętać
W Krainie Mordor, gdzie wiecznej nocy zaległy cienie."

tłumaczenie Jerzego Łozińskiego







 

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Intruz cz.2

Obcy pomimo iz są bytem pasożytniczym, nie wybierają " na oślep " kierują się t.zw "dobrem " w wyborze nosiciela . Czym w/g nich jest owo "dobro" w przypadku ludzi ? Mogły wybrać jakakolwiek inna formę życia , nie były wymagające - mogły" wcielić się" np. drzewo, rafę koralową , zwierzę.
Staram się spojrzeć na to z boku , neutralnym spojrzeniem:
Jestem obserwatorem pozaziemskiej rasy obcych , mam za zadanie dokonać oceny populacji istot mieszkających na planecie nazywanej przez mieszkańców Ziemią.
Jako istota łagodna, wrażliwa na piękno i szlachetna, brzydząca się przemocą - kieruję się tymi właśnie kryteriami w swej ocenie.

No i teraz sie zaczyna , oto co widzę : 
Potrafię docenić piękno - widzę cały ekosystem planety - błękit oceanów i różnorodność stworzeń w nich żyjących, widzę zieleń łąk i lasów różnego rodzaju, oszałamiające kolory  i zapach kwiatów , barwne motyle , ptaki i różne inne stworzenia żyjące w społecznościach.
Widzę także istoty dwunożne , sprawujący "władzę" na tym wszystkim. Władza  ta jest oparta na dominacji , wyzyskiwaniu i niszczeniu tego całego piękna. Władza ta doprowadza tę piękną planetę do wyniszczenia i w rezultacie do zguby.
Ale widzę także że istoty te w zachłannej i niszczącej dominacji - niszczą nie tylko środowisko w którym żyją ale także siebie ,  widzę że zabijają  wszelkie życie w tym własny gatunek, widzę iż chociaż istoty te mają władzę nie potrafią jej wykorzystać dla dobra swej społeczności , widzę chaos , nietolerancję, choroby, po mimo masy wszelkiej żywności także głód  - wokół tych niezrozumiałych dla mnie istot widzę śmierć i zniszczenie.


Taki jest obraz jaki widzę patrząc neutralnym spojrzeniem - werdykt - istoty te stanowią zagrożenie dla siebie i całej żyjącej planety ! Planeta nadaje się do kolonizacji...

Patrząc na całokształt nie widzę oczywiście jednostek , a nawet gdybym widziała nie mają żadnego wpływu na całokształt - planeta ginie i to się liczy przede wszystkim...

Ciekawe czy Stephanie Meyer , zdziwiła by się że jej książka w gruncie rzeczy bardziej mnie przygnębiła niż zachwyciła ...nie wspomnę już o pokazaniu ludzkiej natury u poszczególnych bohaterów  - bo to temat na kolejny post.

"Ziemia nie należy do człowieka, człowiek należy do Ziemi.


Cokolwiek przydarzy się Ziemi, przydarzy się człowiekowi. 
Człowiek nie utkał pajęczyny życia - jest on niteczką w tej pajęczynie. 
Jeżeli niszczy więc pajęczynę, niszczy samego siebie..."

/ Wódz Indian Seattle 1855 /





sobota, 23 kwietnia 2011

Intruz...

Intruz 

- Stephenie Meyer   

       

Na fotce z poprzedniego postu widnieje okładka tej właśnie książki i tak mnie  to natchnęło do przypomnienia sobie przemyśleń na temat fabuły powieści...

 Ziemia, czasy współczesne lub niedaleka przyszłość. Kontrolę nad światem przejmują obce istoty zwane duszami które podbijają kolejne światy w poszukiwaniu " żywicieli " jest to bowiem gatunek pasożytniczy , który inaczej nie może istnieć .  Mimo to - są dobre i łagodne. Dusze te  po przejęciu ludzkich ciał, wiodą w nich normalne ale bardzo spokojne  życie, wolne od agresji i konfliktów zbrojnych.

Historia jest przedstawiona głównie z perspektywy Duszy o irytującym imieniu Wagabunda , która "walczy" z psychiką i  wspomnieniami kobiety ( Melanie ) której ciało przejęła, jak się okazuje kobieta ta ma na tyle mocną osobowość iż skłania Wagabundę do porzucenia dotychczasowego życia i wyruszenie na poszukiwania grupy ludzi ukrywających się przed najezdzcami. Wagabunda panuje w fizyczny sposób nad ciałem lecz Melanie silnie wpływa na psychikę. Jest tu oczywiście  wątek miłosny , bo to właśnie miłość jest siłą napędową w postępowaniu Melani w dążeniu do odszukania ukochanego i poszukiwaniach ukrytej osady ludzkiej. 

 Dusze są bardzo łagodne więc dlaczego dokonały inwazji na Ziemię , dlaczego przejęły kontrolę nad ludzmi ? Pozbawiając ich ( nas ) woli ? Właśnie to zainteresowało mnie w tej opowieści najbardziej... 

c.d nastąpi...